Karol Wasiek: Powróćmy jeszcze na chwilę do ostatniego waszego spotkania w lidze, w którym dosyć łatwo pokonaliście Anwil 91:74. W tym meczu dostałeś aż 38 minut w tamtym spotkaniu. Taka rola ci chyba odpowiada w pełni, kiedy decydujesz o obliczu drużyny?
Adam Waczyński: Cieszę się, że trener we mnie wierzy mimo, że w obronie nie zacząłem dobrze tego meczu. W późniejszym okresie starałem się to nadrobić. Staram się robić co do mnie należy i wspierać kolegów z zespołu.
Czujesz, że zyskałeś już odpowiednie zaufanie u trenera Niedbalskiego?
- Myślę, że z każdym kolejnym meczem i treningiem będzie jeszcze lepiej jeśli chodzi o zaufanie. Od początku miałem bardzo dobry kontakt z trenerem Niedbalskim i cieszę się, że na mnie stawia.
Można dostrzec, że w ostatnich meczach przeszedłeś pewną odmianę - bo grasz z niezwykłą zaciętością, z takim przysłowiowym "zębem". Co się takiego stało?
- Z każdym meczem staram się robić coś nowego, co pomoże mi w grze na boisku. Połączenie wielu cech z zaciętością i agresywnością staje się bardziej wydajne na boisku. Z każdym meczem i treningiem staram się być jeszcze lepszy, a żeby to osiągnąć trzeba robić zmiany w swojej grze.
Nabrałeś już cech przywódczych, czy jeszcze nad tym pracujesz?
- Staram się uczyć tych cech przywódczych od innych. Grałem u boku Łukasza Koszarka w Treflu, gram trzeci rok z Filipem Dylewiczem, w kadrze z takimi zawodnikami jak Gortat, Lampe, czy Kelati, więc mam skąd czerpać wzorce. Każdy dawał mi rady na przyszłość, a ja postaram się je przekazywać dalej.
Pamiętam taką sytuację, jak podczas finałowego starcia w Pucharze Polski wezwałeś wszystkich do siebie na parkiecie. Co wówczas mówiłeś swoim kolegom? Szanują koledzy twoje słowa?
- Pozostało wtedy kilka minut do końca, a wynik zmniejszył się do 5 punktów przewagi. Chciałem powiedzieć wszystkim i zmotywować ich, że to nie koniec meczu, i że na pewno nikt z nas nie chce przegrać tego meczu w taki sposób.
Powiedz szczerze, zasłużyłeś na tę nagrodę MVP Pucharu Polski?
- Nie mi to oceniać, czy zasłużyłem, czy nie. Na pewno cieszę się ze zwycięstwa zespołu i że mogłem być częścią tego zwycięstwa.
Jakie jest to uczucie, gdy jeden z organizatorów wyczytuje twoje nazwisko i to właśnie tobie wręczana jest ta statuetka?
- Jest to coś o czym marzy każdy koszykarz. Jednak trzeba pamiętać, że koszykówka to sport drużynowy i bez całego zespołu i kolektywu człowiek nic by nie osiągnął, bo tak naprawdę koledzy z zespołu, którzy grają na treningach twardo i nieustępliwie czynią cię lepszym zawodnikiem.
To pierwsza taka nagroda w karierze seniorskiej?
- Jeśli chodzi o rozgrywki pucharowe to jest to moja pierwsza nagroda.
To chyba taki "sentymentalny" powrót do czasów juniorskich, gdzie tych nagród MVP było znacznie więcej. Jest jakiś szczególny turniej, do którego wracasz pamięcią?
- Mam jeden sentymentalny, kiedy w finałach juniorów starszych graliśmy w finale, wprawdzie przegraliśmy 1 punktem po dogrywce, ale to będzie jedno z moich najlepszych wspomnień z czasów juniorskich.
Pamiętam taki turniej w Kosakowie, gdzie także byłeś wyróżnioną taką statuetką. Wspominasz czasami te rozgrywki o "Kossakowską Łódkę"?
- Oczywiście, że pamiętam, to były niesamowite zmagania z międzynarodowymi zespołami. Bardzo miło wspominam te turnieje, bo tak naprawdę od tamtej pory zaczęła się moja profesjonalna przygoda z basketem.
Pochwały Dirka Bauermanna cieszą?
- Pochwały trenera Bauermanna bardzo cieszą, ale i motywują do cięższej pracy. Docenia to co robię, ale i zwraca uwagę na elementy, które muszę poprawić. Będę robił wszystko, żeby być silniejszy i szybszy.