Pod czwartym numerem na liście startowej widniało nazwisko Aarona Cela w konkursie wsadów. Przed meczem pół Polak, pół Francuz zapowiadał, że będzie chciał pokazać coś zupełnie innego niż bardzo popularne przełożenie piłki pod nogami lub obrót o 360 stopni.
- Nie do końca wiedziałem, co zamierzam wykonać. Nie chciałem powielać znanych technik, długo szukałem pomysłu i dopiero tuż przede meczem, jak zobaczyłem Piotrka, uznałem, że to może być fajna kombinacja - opowiadał Cel o tym, jak to się stało, że w konkursie akompaniował mu zawodnik piłkarskiego Śląska Wrocław, Piotr Ćwielong.
I choć kreatywności nie zabrakło - wsad miał polegać na włożeniu do kosza piłki odbitej od tablicy po wcześniejszym podaniu nogą przez piłkarza - zabrakło precyzji i pomysłowa sztuczka nie udała się pomimo kilku prób. Ostatecznie Cel zaprosił do konkursu operatora kamery, nad którym przeskoczył i z impetem zapakował piłkę w obręcz.
- Cóż, nie chcę zwalać na Piotrka, ale chyba mógł to zrobić lepiej - śmiał się po meczu zawodnik PGE Turowa Zgorzelec, dodając - A tak poważnie, kombinacja była bardzo trudna, może trochę szkoda, że jej wcześniej nie przećwiczyliśmy. Żałuję, że nie udało złapać się tej piłki, dlatego w ostatniej próbie nie chciałem już ryzykować i zaprosiłem operatora kamery. Fajnie to wyszło? - pytał skrzydłowy.
Polsko-Czeski Mecz Gwiazd był debiutem dla Cela w imprezie tego pokroju. I choć nie ma punktu odniesienia, wszystkie elementy składające się na całość widowiska wydawały mu się dopięte na ostatni guzik. - Nie mogę porównywać, ale myślę, że zarówno nam, jak i kibicom, niczego nie brakowało. Otoczka była super, a sam mecz w pewnym momencie przeistoczył się z pokazu w walkę na serio. Myślę, że o to chodziło - komentował Cel.