Za główną przyczynę porażki z PC SIDEn Toruń trener Ireneusz Purwiniecki uznał słabą grę w ataku. - Mamy problem z rzutami dystansowymi. Nie wpadają nam. Gdzieś w głowach siedzi niedyspozycja rzutowa i to całej drużyny, a nie jednego zawodnika. Nie ma, na kim oprzeć gry, żeby ktoś seriami zdobywał punkty - przyznał szkoleniowiec.
Sobotni pojedynek potwierdził jedynie regułę z dwóch wcześniejszych spotkań. Spójnia zdobyła 57 oczek. Kilka dni wcześniej Budimpex-Polonii Przemyśl rzuciła 64 punkty, a w Poznaniu zaledwie 59. Trener Szukając wszelkich możliwości wpuścił na parkiet Filipa Dylika. Wychowanek Spójni otrzymał duże wsparcie od publiczności i w pierwszej połowie odwdzięczył się celną "trójką" ożywiając poczynania zespołu. - Liczyłem jeszcze, że gdy w końcówce wejdzie Szczepaniak, czyli lepszy strzelec od niego to coś się zmieni. Dostaliśmy dwie trójki. Jedną od Kowalewskiego, drugą od Jareckiego i było po meczu. Szczęśliwie, że skończyło się siedmioma, bo mogło być jeszcze gorzej - skomentował Purwiniecki.
Spójnia musi szybko się odbudować, gdyż w najbliższym tygodniu mogą rozstrzygnąć się jej losy. Na początek środowy mecz z AZS-em Radex Szczecin. - Gramy dalej i trenujemy normalnie. Mamy w środę mecz. W poniedziałek się spotykamy i pracujemy dalej, żeby wyeliminować błędy - zakończył.