AZS Koszalin spotkanie w Słupsku rozpoczął bardzo źle, a pewnym momencie pierwszej kwarty przegrywał aż 7:24. Potem jednak koszalinianie przebudzili się z letargu, jednak to nie wystarczyło do pokonania słupszczan: - Nie weszliśmy w ten mecz zbyt dobrze i trzeba o tym powiedzieć otwarcie, dostaliśmy także kilka gwizdków w plecy. Każdy, kto oglądał mecz, chyba zauważył, że drużyna przeciwna stała wyjątkowo często na linii rzutów wolnych. Jednak po tym fatalnym początku udało nam się obudzić i dojść rywali. Niestety, jednak nie udało nam się wygrać - powiedział skrzydłowy akademików, Artur Mielczarek.
Drużyna z Koszalina po pierwszej rundzie była w samym czubie tabeli, tymczasem na zakończenie drugiej znalazła się poza czołową szóstką, w którą zarząd jak i zawodnicy zespołu celowali od samego początku: - To jest sport i nie możemy niestety już nic z tym zrobić. Nie udało nam się zrealizować celu, jaki był przed nami postawiony. Musimy teraz patrzeć przed siebie i skupić się na kolejnym celu, jakim jest dla nas gra w play-offach. Kluczem do tego będzie walka i determinacja od pierwszej do ostatniej minuty w każdym kolejnym spotkaniu - stwierdził 29-latek.
Gra w dolnej szóstce na pewno dla nikogo w Koszalinie nie jest spełnieniem marzeń. Czy w związku z tym nie będzie problemów z motywacją przed meczami z teoretycznie słabszymi drużynami? - Każdy z zawodników powinien podejść do tych spotkań w dolnej szóstce bardzo personalnie i samoistnie się motywować. Wchodzimy na boisko po to by walczyć i zwyciężać. Przecież sport uprawia się właśnie z myślą o tym, żeby wygrywać. Jesteśmy profesjonalistami i myślę, że problemu z motywacją na te spotkania z teoretycznie słabszymi rywalami nie powinniśmy mieć problemu - zakończył Mielczarek.