To nie były żadne prywatne wojny - rozmowa z Łukaszem Koszarkiem, byłym zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- To nie są żadne prywatne wojny, ale to jest po prostu biznes. Ekonomia mówi tyle, że mnie nie powinno być w tym klubie - mówi Łukasz Koszarek, były już koszykarz Asseco Prokomu Gdynia

Karol Wasiek: Łukasz Koszarek nie jest już zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia. Wszystkie dokumenty zostały podpisane. Jak to na gorąco skomentujesz?

Łukasz Koszarek: Wszystko zostało podpisane, od piątku nie jestem zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia. Nie odetchnąłem jednak z ulgą, bo mam taki niedosyt, że muszę zostawić kolegów w takiej sytuacji. Rozumiem, że w dzisiejszych, trudnych czasach taka decyzja była po prostu najlepsza dla klubu. Sytuacja ekonomiczna jest naprawdę bardzo trudna.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Duży niesmak pozostaje po tym, jak potraktowano ciebie i kolegów z drużyny?

- Myślę, że nie. Staram się rozumieć każdą ze stron. Najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłoby z pewnością gdybym mógł dograć ten sezon do końca w barwach Asseco Prokomu Gdynia. Szkoda, że nie sprawdzimy tego, na ile mocni byliśmy. Koszykówka to jest biznes i rozumiem takie podejście klubu.

Co sobie pomyślałeś po tym pierwszym spotkaniu z prezesem, na którym dostaliście jasny przekaz, że nie ma dla was miejsca w klubie?

- Wcześniej spodziewaliśmy się tego, że może do takiej sytuacji dojść, po tym co można było wyczytać w mediach. To się w zasadzie potwierdziło. Od początku wydawało się, że innego wyjścia nie będzie, jak odejście z klubu. Czasami pojawiały się nadzieje po wygranych meczach.

Łukasz Koszarek odszedł z Asseco Prokomu Gdynia
Łukasz Koszarek odszedł z Asseco Prokomu Gdynia

Nie było później tych rozmów z prezesem?

- Rozmowy były prowadzone poprzez agentów i prezesów. Prezes Sęczkowski jest bardzo zajętą osobą i nie zawsze ma czas na prowadzenie spraw w klubie. W piątek spotkałem się z prezesem i razem podpisywaliśmy umowę. W sobotę te papiery zostały ratyfikowane przez mojego agenta. [nextpage] Co na koniec powiedział tobie prezes Sęczkowski?

- Powiedział, że tak niestety musiało być. To nie są żadne prywatne wojny, ale to jest po prostu biznes. Ekonomia mówi tyle, że mnie nie powinno być w tym klubie.

[b]

Jak będziesz wspominał okres w Asseco Prokomie Gdynia?[/b]

- Paradoksalnie będę miał bardzo dobre wspomnienia. Ludzie, którzy pracowali w klubie zawsze byli pomocni. Poza tym mogłem zadebiutować w rozgrywkach Euroligi, o czym zawsze marzyłem. To była dla mnie wielka rzecz. Szkoda, że tak to się właśnie skończyło. Jest pewien niedosyt. Kibice pokazywali ostatnio, jak bardzo im zależy na tym klubie. To nam pomagało.

Jak wyglądał ten ostatni trening w barwach Asseco Prokomu?

- Była obowiązkowa przemowa. To nie jest tak, że wyjeżdżam na zawsze. Myślę, że może nawet w tym sezonie przyjadę jeszcze dwukrotnie (śmiech).

Pojawisz się na derbach w roli widza?

- Wolałbym nie zwracać na siebie uwagi, więc nie pojawię się na trybunach. Najważniejszy jest niedzielny mecz.

Co dalej z Łukaszem Koszarkiem?

- Myślę, że długo klubu szukać nie będę. Agenci niech zaczną pracę na nowo. Były tam jakieś rozmowy z Zieloną Górą, ale nie mogły być one jakieś wiążące, ponieważ cały czas byłem graczem Asseco Prokomu Gdynia.

Współczujesz Adamowi Hrycaniukowi i Przemysławowi Zamojskiemu? Ich sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana niż twoja.

- Myślę, że sytuacja chłopaków też się rozwiąże jak najszybciej. Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło po ich myśli. Bo w tym przypadku ważne są także ich rodziny i liczę, że szybko to się rozstrzygnie.

Źródło artykułu: