8 - tyle meczów z rzędu przegrał gdyński Start. Tą liczbą można rozpocząć rozważania dotyczące zbliżającego się spotkania z AZS Koszalin. Wyniki drużyny, która od ponad dwóch miesięcy nie zdołała wygrać, mogą już niepokoić. Wprawdzie beniaminek TBL od początku występów na ekstraklasowych parkietach postawił sobie za cel w pierwszej kolejności szkolenie młodych graczy, a dopiero w drugiej zajęcie jak najwyższego miejsca, ale ostatnie tygodnie nie wskazują na rozwój zespołu, a na proces wręcz odwrotny.
Tym, co nieustannie razi w grze Startu, jest paraliż drużyny w ostatnich minutach meczu. W Tarnobrzegu, w pierwszej kolejce etapu II, gdynianie po dwóch kwartach prowadzili 36:27, ale ostatecznie przegrali 60:74. Tydzień wcześniej, w spotkaniu rozgrywanym we Włocławku, Anwil ostatnią część wygrał aż 32:6. Warto dodać, że te sześć punktów zdobyli Grzegorz Mordzak, Tomasz Wojdyła i Robert Rothbart, a więc gracze raczej niespełniający postulatu: "młodzi, polscy, perspektywiczni".
Z drugiej strony niezależnie od przebiegu meczu, Start nieustannie walczy o jak najlepszy wynik. Stąd na ogół media pozytywnie wypowiadają się na temat pracy trenera Davida Dedka, który nauczył drużynę, żeby nie odpuszczać i walczyć do końca. I faktycznie tę walkę widać nawet w wysoko przegranych końcówkach, ale wciąż nasuwa się pytanie: kiedy nastąpi moment, w którym zaangażowanie przełoży się na wygrane spotkanie?
Gdyńscy kibice mogą mieć nadzieję, że przełamanie nastąpi już w czwartek. AZS jest jedną z tych drużyn, przeciwko którym Startowi gra dobrze. W pierwszym meczu obu zespołów wygrał beniaminek, głównie dzięki świetnej pierwszej kwarcie (28:12), a w drugim uległ przeciwnikowi dopiero w ostatnich sekundach. Nie ulega jednak wątpliwości, że Akademicy nie przez przypadek są jednym z pretendentów do walki o awans do fazy play-off i będą chcieli czwartkowe starcie wygrać. Beniaminek zapewne im tego nie ułatwi i kibiców może czekać pasjonujące spotkanie.
Spotkanie rozegrane zostanie w czwartek 21 marca o godzinie 17:00 w hali GOSiR w Gdyni.