Trójkami zmierzają do drugiego miejsca - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Znicz Basket Pruszków

W kolejnym meczu dąbrowian nie zabrakło nerwowych akcji i momentów niepewności. Ostatecznie pokonali pruszkowian różnicą 16 punktów, a bardzo ważne okazały się rzuty za trzy.

W składzie meczowym MKS-u zabrakło Jakuba Karolaka, który podczas turnieju finałowego mistrzostw Polski juniorów w Sopocie doznał urazu stawu skokowego. Mecz na pozycji rozgrywającego rozpoczął Marcin Piechowicz, a po pięciu minutach na boisku pojawił się Grzegorz Grochowski.

Od pierwszych minut gra była wyrównana, lecz na tablicach nieco lepiej radzili sobie dąbrowianie. W ciągu pięciu minut padły cztery trójki (jedna Znicza), z czego trzy po stronie MKS-u były autorstwa Michała Wołoszyna (14:10). Gospodarze powoli przejmowali inicjatywę w spotkaniu, dzięki dobrej grze na tablicach oraz świetnej dyspozycji w rzutach za trzy (20:13). Jednak ostatnie dwie minuty były popisem gry pruszkowian, którzy trafiali jak natchnieni i zdominowali grę. Co więcej, efektownie zakończyli premierową kwartę, gdy Michał Aleksandrowicz niekryty trafił z półdystansu (20:23).

Przyjezdni rozpoczęli drugą odsłonę od łatwych wejść pod kosz, ale przede wszystkim skutecznych akcji, dzięki którym w ciągu 2,5 minuty padła seria 11:2. Przewaga Znicza wzrosła więc do 12 punktów. Po czterech minutach koszykarze MKS-u ruszyli z miejsca, a dwie efektowne akcje (lay-up z penetracją i wsad) Marka Piechowicza poderwały kibiców z miejsc. Za ciosem poszedł Mateusz Dziemba, który w dwóch kolejnych akcjach oddał celne rzuty za trzy (35:37). W ciągu 84 sekund dąbrowianie zniwelowali 12 punktów straty do zaledwie dwóch. W szóstej minucie czwarte przewinienie złapał Przemysław Szymański, a co ciekawe do końca meczu nie popełnił już ani jednego. Skuteczna gra, w szczególności za trzy, pozwoliła gospodarzom wygrać tę kwartę i, pomimo dwójki niemal równo z syreną Dominika Czubka, schodzili na przerwę z prowadzeniem 52:49.

W trzeciej kwarcie pruszkowianie zachwycali odważnymi wejściami pod kosz, podczas których zaskakiwali obronę rywali. Gospodarzom udawało się utrzymywać przewagę, którą powiększyli do 7 punktów. Bardzo dobrze spisywał się Marcin Matuszewski, to właśnie on przyczynił się do zniwelowania strat do zaledwie dwóch "oczek". Jednak koszykarzom Znicza nie udało doprowadzić się do remisu. Głównym powodem były aż cztery trójki MKS-u w tej kwarcie.

Przed czwartą odsłoną dąbrowianie prowadzili 69:64, więc nie mogli być pewni zwycięstwa, tym bardziej, że rywale nie zamierzali się łatwo poddawać - udowodnił to między innymi wsadem Tomasz Pisarczyk (71:65). Gospodarzom zdarzały się proste błędy, ale pruszkowianie popełniali ich zdecydowanie więcej. Po serii 6:0 MKS-u trener Znicza zdecydował się wziąć czas, do końca pozostało aż pięć minut, a na tablicy widniał wynik 81:67. Jednak po powrocie na parkiet, w miarę upływu czasu, gra przyjezdnych wyglądała coraz słabiej, najwyraźniej stracili oni wiarę w końcowy sukces. Co prawda, zdołali oni zniwelować straty, dzięki dwóm trójkom z rzędu (Kamila Czosnowskiego i Przemysława Szymańskiego), ale wciąż wynosiły one 13 punktów, lecz ich odrobienie - biorąc pod uwagę postawę obu drużyn - były mało realne.

W całym meczu dąbrowianie zanotowali dokładnie 50 proc. skuteczności, trafiając aż 13 trójek - dla porównania ich rywale oddali tylko pięć celnych rzutów zza linii 6,75 m, czyli o jeden więcej od Michała Wołoszyna. Dzięki środowej wygranej MKS zachował szansę na zajęcie drugiego miejsca po sezonie zasadniczym.

MKS Dąbrowa Górnicza - Znicz Basket Pruszków 93:77 (20:23, 32:26, 17:14, 24:14)

MKS: Wołoszyn 20 (4x3 pkt), Marek Piechowicz 16 (6 as), Dziemba 14 (3x3 pkt), Grzegorzewski 10 (6 zb), Marcin Piechowicz 8 (3 p), Maj 8, Zmarlak 6 (6 zb), Zieliński 6, Grochowski 5.

Znicz Basket: Szymański 16 (9 zb), Matuszewski 15, Czubek 13, Pisarczyk 10, Bonarek 7, Aleksandrowicz 6, Czosnowski 6, Malewski 4.

Źródło artykułu: