Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz - mawiają sportowcy. I sprawdziło się to w tym meczu, który dobrze rozpoczęli przyjezdni, ale na dystansie lepsze tempo złapali koszalinianie. Akademicy wprawdzie potrzebowali sporo czasu zanim zdołali złapać wiatr w żagle, ale kiedy udało im się rozpędzić, to byli nie do zatrzymania.
Podopieczni Zorana Sretenovicia grali wprost świetnie - nie dość, że w ataku z łatwością dorzucali kolejne punkty, to jeszcze w defensywie zdołali zatrzymać Jezioro. W drugiej i trzeciej kwarcie goście zdobyli w sumie tylko 22 punkty, czyli mniej niż w pierwszej czy czwartej partii. A to właśnie na przełomie końca pierwszej i początku drugiej połowy rozstrzygnęły się losy zwycięstwa. Wypracowana przez gospodarzy przewaga była ogromna.
Wpływ na triumf miała nie tylko rewelacyjna skuteczność (blisko 66 procent za dwa i 50 procent za trzy), ale również wyraźnie wygrana walka pod tablicami oraz zespołowa gra. Aż pięciu graczy zdobyło przynajmniej dziesięć punktów, zaś jeszcze sześciu dołożyło swoją cegiełkę do cennego zwycięstwa.
W ekipie Jeziora dobrze prezentował się Jakub Dłoniak, ale miał zdecydowanie mniejsze wsparcie, bo w sukurs poszli tylko Christopher Long i Nicchaeus Doaks. Nic dziwnego, że tarnobrzeżanie doznali tak dotkliwej porażki.
Koszalinianie najwyraźniej odzyskują świeżość, gdyż wygrali już drugi mecz z rzędu i depczą już po piętach starogardzkiej Polpharmie. Jeśli akademicy utrzymają dyspozycję, to do fazy play-off mogą wskoczyć z siódmego miejsca.
AZS Koszalin - Jezioro Tarnobrzeg 98:72 (19:24, 25:8, 23:14, 31:26)
AZS: Harris 17, Wiśniewski 15, Henry 13, Jones 13, Leonczyk 10, Wołoszyn 8, Mielczarek 6, Bigus 5, Śpica 4, Milicić 4, Gibaszek 3.
Jezioro: Dłoniak 26, Long 10, Doaks 10, Krajniewski 9, Wall 7, Przybyszewski 6, Alexander 4, Patoka 0, Tiller 0.