Wydaje się, że AZS najgorsze ma już za sobą. Zawodnicy najwyraźniej zapomnieli o dwóch niespodziewanych porażkach i słabszej postawie we wcześniejszych spotkaniach. Potwierdzeniem były dwie wygrane w przedświątecznych starciach - najpierw z Rosą, a następnie z Jeziorem Tarnobrzeg.
W pojedynku z beniaminkiem gra koszalinian nie wyglądała jeszcze tak dobrze. - Powiedziałem zawodnikom w szatni po meczu, że ta wygrana to nie koniec, ale dopiero początek. Następnym krokiem do odbudowania dobrej postawy w drużynie jest mecz z Jeziorem - podkreślał po zakończeniu konfrontacji z radomskim zespołem Zoran Sretenović. - To będzie bardzo trudne spotkanie, widać, że rywale są silni na wyjeździe - zdawał sobie sprawę.
Za Akademikami nie przemawiał także bilans meczów z Jeziorowcami w obecnym sezonie - wygrali zaledwie raz, ponosząc 3 porażki. - Wiemy, jakie były wyniki tych meczów, ale to zmobilizuje nas do tego, abyśmy zagrali jeszcze lepiej - zapowiadał trener. I tak rzeczywiście się stało.
Koszalinianie ograli przeciwników bardzo łatwo i wysoko, bo różnicą dwudziestu sześciu punktów (98:72-przyp.red.). - Jestem bardzo zadowolony, nie tylko z wygranej. Oczywiście zwycięstwo było dla nas ważne, ale pokazaliśmy, że możemy grać jako zespół - zaznaczył Sretenović.
Zdaniem szkoleniowca, kolektyw to największy atut prowadzonej przez niego drużyny. - To jest ta droga, którą powinniśmy iść, i tylko ona może nas doprowadzić do dobrego. Jeżeli pokażemy taką grę w następnych meczach, to jestem przekonany, że stać nas nie tylko na wejście do play-offów, ale także na to, aby powalczyć z tymi najlepszymi - zapewnił.