Krzysztof Szubarga: Inna energia niż przeciwko Asseco

Wygrana Anwilu Włocławek ze Stelmetem Zielona Góra to kolejny bardzo dobry mecz Krzysztofa Szubargi. Rozgrywający "Rottweilerów" raz jeszcze dowiódł, że zasługuje na miano lidera i kapitana zespołu.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Gdyby nie skuteczna gra Krzysztofa Szubargi w pierwszej połowie (11 punktów, 4/5 z gry), Anwil Włocławek miałby zdecydowanie większe problemy ze Stelmetem Zielona Góra (do przerwy 44:43 dla gości). I nie chodzi tylko o postawę w ataku, gdzie 29-letni playmaker kontrolował wszelkie elementy w strategii Anwilu - Szubarga bardzo dobrze wywierał również presję na liderze Stelmetu, Walterze Hodge'u, który do przerwy zdobył tylko osiem punktów (3/7 z gry) i popełnił trzy przewinienia.

Po zmianie stron kapitan Anwilu mocniej skupił się na rozgrywaniu, niż na zdobywaniu punktów, więc kolejne trafienie dołożył dopiero pod koniec trzeciej kwarty - trafił wówczas swoją czwartą trójkę, a włocławianie prowadzili 70:59.

- Jestem zdania, że zagraliśmy z dużo większą energią niż w meczu z Asseco Prokomem. Nie wiem z czego to wynika, że nasza forma cały czas przypomina sinusoidę, na pewno musimy ją stabilizować, ale uważam, że i tak gramy pozytywnie. Trzymamy się w ścisłej czołówce tabeli - komentował Szubarga po meczu.

Na początku czwartej kwarty włocławianie wygrywali już 72:59, a w 35. minucie - 80:69. W ostatnich pięciu minutach zdobyli jednak tylko... pięć punktów. Na szczęście dla nich i tak było to o jedno oczko więcej niż rywale. - Tą końcówką zepsuliśmy obraz całego meczu. Powinniśmy zagrać lepiej, powinniśmy zagrać pewniej i doprowadzić raczej do bezpiecznej przewagi, niż do takiej nerwówki. Na szczęście wszystko dobre, co się dobrze kończy - tłumaczył Szubarga.

Anwil prowadził na 2,5 sekundy przed końcem 85:84, miał piłkę z boku i było wiadomo, że goście spróbują jeszcze szybko sfaulować któregoś z rywali. Piłkę oczywiście otrzymał Szubarga, który zdecydował się wyrzucić ją wysoko w górę, czym zdołał "ukraść" gościom ponad sekundę. Chwilę później celowo nie trafił drugiego rzutu wolnego, by zielonogórzanie musieli rzucać z jak najgorszej pozycji przez całe boisko.

- To był bardzo dobry pomysł. Krzysiek jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że wiedział co ma zrobić z piłką, gdy już otrzymał podanie. Dobrze mieć takiego koszykarza w składzie. Mogę liczyć, że w trudnym momencie weźmie na siebie ciężar gry - powiedział z kolei trener Milija Bogicević.

Brak dopingu ze strony klubu kibica - trener Milija Bogicević zabiera głos

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×