Lorinza Harrington: Wrócimy na właściwą ściężkę

Trefl Sopot, po trzech porażkach z rzędu, chce wreszcie odnieść zwycięstwo. Kolejnym rywalem sopocian będzie Stelmet Zielona Góra.

Trefl Sopot ostatnich trzech meczów nie zaliczy do udanych. Gracze Mariusza Niedbalskiego okazali się słabsi na własnym parkiecie od Anwilu Włocławek, Energi Czarnych Słupsk oraz PGE Turowa Zgorzelec. Według Lorinzy Harringtona, takie sytuacje zdarzają się w koszykówce i nie ma co popadać w panikę. - Nie sądzę, że musimy coś zmieniać, jesteśmy dobrze przygotowywani do meczów, na pewno jednak musimy grać lepiej w obronie. Wiemy, co przeciwnik będzie grał i musimy wyjść na parkiet i realizować nasz plan. To jest koszykówka, takie sytuacje się zdarzają, nie możemy skupiać się na tych porażkach, musimy pracować, wrócić do wygrywania - uważa rozgrywający Trefla Sopot.

Warto wspomnieć, że sopocianie świetnie rozpoczęli środowe spotkanie z PGE Turowem Zgorzelec. Po kilku minutach prowadzili już 15:0, ale zgorzelczanie szybko ich dogonili. - Nie było tak, że byliśmy za bardzo pewni siebie po tym dobrym początku, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to są dopiero pierwsze minuty spotkania. Turów to przecież jedna z najlepszych drużyn, mają świetnych zawodników, więc to było do przewidzenia, że zaczną grać swoją koszykówkę i powrócą do meczu - ocenia Harrington.

- W meczu z Turowem Zgorzelec dzieliliśmy się piłką znacznie lepiej niż to było w ostatnim spotkaniu z Energią Czarnymi Słupsk. Podawaliśmy sobie ją znacznie częściej, piłka krążyła cały czas. W obronie graliśmy słabo, przegraliśmy zbyt wiele pojedynków jeden na jeden, oni zdobyli zbyt dużo łatwych punktów z takich sytuacji - dodaje rozgrywający z Sopotu.

Amerykanina postanowiliśmy także zapytać o doniesienia o rzekomym strajku w Treflu Sopot. - Nie będę się do tego odnosił, to nie jest temat, który powinien pojawić się w mediach - komentuje Amerykanin.

Udało się nam dowiedzieć jednak, że w szatni Trefla Sopot panuje bojowa atmosfera i wszyscy zawodnicy koncentrują się na kolejnym spotkaniu. - W szatni wszyscy są smutni i zdołowani, ale jestem przekonany, że jesteśmy w stanie się podnieść i wrócić na właściwą ścieżkę - kończy Harrington.[i]

[/i]

Źródło artykułu: