Wiślaczki rozpoczęły spotkanie nieco ospale, przez co w ciągu blisko dwóch minut nie potrafiły otworzyć ogólnego dorobku. Dopiero Katarzyna Krężel przerwała tą krótką tendencję i po chwili to jej team szczycił się prowadzeniem. Oprócz niej tradycyjnie kawał pożytecznej roboty wykonywała Tina Charles, która radziła sobie z nieco zmęczonymi poprzednią konfrontacją zawodniczkami Artego. Te z kolei swoje poczynania opierały o Kristen Morris i starały się dotrzymywać kroku faworytowi, niemniej widać było, iż mają problemy z systematycznym wykańczaniem akcji. Niewątpliwie stanowiło to efekt poprawnej defensywy krakowianek, które już chyba dobitnie nauczyły się, że właśnie ta formacja najczęściej zapewniała im sukcesy, więc warto przykładać do niej dużą wagę.
Zanim jeszcze nastała druga kwarta, pozytywną kartę zapisała Paulina Pawlak. Reprezentantka Polski dała dobrą zmianę i po jej celnych rzutach wynik brzmiał 19:9, co dość jednoznacznie ukierunkowywało bieg konfrontacji.
Te wydarzenia trochę zmobilizowały przyjezdne. Wprowadziły one większą agresję w swoje poczynania licząc, że uda się odrobić przynajmniej część strat. Jednak poza kilkoma pozytywnymi symptomami, nie wskórały nic specjalnego. Aktywnością wykazywała się Ewelina Gala, lecz 22-latce brakowało skuteczności. Podobnie sprawa wyglądała w przypadku Morris. Partnerki ewidentnie obdarzały Amerykankę zaufaniem, ale pudłowała ona nawet z linii rzutów osobistych.
Podopieczne Artura Golańskiego zaś konsekwentnie wcielały w życie swoje założenia i po punktach Erin Phillips wygrywały 32:21. Wyróżnić należało także Anke De Mondt. Doświadczona obwodowa przypomniała sobie jak seryjnie "strzelać" z dystansu, efektem czego mocno pomagała kolektywowi, gwarantując mu spokojną długą przerwę, oraz wszechstronniejszą możliwość rozprowadzenia ataku, a tym samym zmylenia oponenta.
Trzecią "ćwiartkę" od efektownej penetracji rozpoczęła Cristina Ouvina, dając sygnał kto znajduje się bliżej wielkiego finału. Fakt faktem - momentalnie odpowiedziała Agnieszka Szott-Hejmej, tylko że popisy polskiej skrzydłowej absolutnie nie wystarczały, by zbliżyć się do remisu. Co gorsza dla bydgoszczanek, dwukrotnie pod koszem świetnie czyste pozycje znalazła Justyna Żurowska i trud poszedł na marne. Poderwać zespół starała się też Julie McBride. Energiczna rozgrywająca miała niespożyte siły, dlatego mistrzynie Polski musiały uważać żeby nie pozostawić jej wolnej przestrzeni.
Ku uciesze kibiców zgromadzonych w hali przy Reymonta w każdym trudniejszym momencie koszykarki w czerwonych strojach potrafiły zareagować. Zwłaszcza często czyniła to DeMondt, kolekcjonując "trójki" niczym za najlepszych lat kariery. Między innymi dzięki Belgijce, równo ze startem decydującej batalii, dystans dzielący obie strony wynosił dziewiętnaście punktów i w zasadzie losy zwycięstwa prawie się rozstrzygnęły.
Zgodnie z przypuszczeniami gospodynie nie zmarnowały okazji i przypieczętowały awans w całkiem niezłym stylu. Pochwalić wypadało wspominaną wcześniej Pawlak, która mimo wciąż niezaleczonego urazu pleców stanowiła ważny tryb w małopolskiej maszynie. Zresztą tego wieczoru akurat cała drużyna zapracowała na sukces, a to bez wątpienia ucieszyło sztab szkoleniowy oraz osoby będące blisko klubu, ponieważ już wkrótce startują zmagania o złoto.
Podopieczne Tomasza Herkta natomiast zagrają o brąz z lokalnym przeciwnikiem, toruńską Energą.
Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz 80:58 (19:9, 20:19, 23:15, 18:15)
Wisła Can Pack: Anke DeMondt 12, Paulina Pawlak 12, Dora Horti 12, Tina Charles 11, Justyna Żurowska 10, Katarzyna Krężel 9, Erin Phillips 6, Cristina Ouvina 4, Daria Mieloszyńska-Zwolak 3, Katarzyna Suknarowska 1, Joanna Czarnecka 0.
Artego: Agnieszka Szott-Hejmej 17, Julie McBride 13, Kristen Morris 12, Elżbieta Mowlik 7, Paulina Kuras 4, Olivia Tomiałowicz 3, Ewelina Gala 2, Justyna Jeziorna 0, Karina Szybała 0.
stan rywalizacji: 3:1 dla Wisły Can Pack Kraków, awans Wisły Can Pack do finałów FGE