- Mieliśmy za dużo strat w tym spotkaniu. Z taką drużyną nie można mieć ich zbyt wiele, a nam się tak trafiło. W zbiórkach też nie za bardzo dawaliśmy radę, nie zasłanialiśmy i łatwe punkty gdzieś po prostu nas złamały. W pierwszej kwarcie z osiem łatwych "oczek" straciliśmy, a nadrobić to później z taką drużyną jest bardzo ciężko - powiedział po zakończonym, środowym spotkaniu Robert Tomaszek.
Czy zawodnik byłby zadowolony gdyby jego drużyna trafiła w fazie play-off na zielonogórską ekipę? - Powiem szczerze, że w tym sezonie nie ma żadnego faworyta, który jest pewnikiem, że wygra. Każdy z każdym przegrywa i to zależy od dnia, tego jak się trafia i czy jest energia w nogach. Wiele faktorów musi się zgadzać, by wygrać mecz. Jestem tylko zawodnikiem. Obojętnie na kogo trafimy w play-off to sztab trenerów musi nas przygotować na tę drużynę. Oni muszą kalkulować, martwić się z kim będziemy grać. Do nas należy zaś gra. Jeśli chce się zdobyć medal bądź osiągnąć coś w lidze, to obojętnie z kim trzeba walczyć. Może to być Trefl, Stelmet, Anwil - skomentował.
Zespół przystąpił do środowego meczu bez Gadri-Nicholsona. Jak przyznał koszykarz, brakowało go drużynie podczas walki o wygraną. - Zawsze brakuje, kiedy ma się zawodnika, który w meczu gra 20-30 minut, robi swoje punkty i pomaga. Rotacja trochę się zmieniła. Musieliśmy jakoś te minuty wykorzystać, trochę więcej w tym meczu i ja pograłem. Myślę, że bez niego też dobrze radziliśmy sobie pod koszem - zakończył.