Łukasz Żaguń: 1:0 dla Turowa, wysoka porażka. Będzie ciężko pozbierać się po takim ciosie…
Kacper Radwański: Czy przegrywamy 50-cioma punktami, 40-ma, czy choćby jednym "oczkiem", bilans w play-offach jest taki sam - 1:0 dla Turowa. Musimy szybko zapomnieć o tym meczu, wyciągnąć wnioski i wyjść skoncentrowani i pewni swoich umiejętności na poniedziałkowe spotkanie.
Wierzycie w to, że jeszcze uda się coś zmienić w tej rywalizacji? Mało kto w to wierzy…
- Wiadomo, że nie jesteśmy stawiani w roli faworyta, ale to nie znaczy, że oddamy spotkanie bez podjęcia walki. Zawsze wychodzimy na parkiet, aby walczyć o zwycięstwo. Od dłuższego czasu borykamy się z kontuzjami, przez co gra nam się naprawdę ciężko. Nasi kibice przyjechali za nami tyle kilometrów, więc jednak ktoś w nas wierzy. Postaramy się sprawić niespodziankę.
Macie jakąś receptę, żeby jeszcze powalczyć z Turowem?
- Wbrew wynikowi pierwszego meczu, nasza defensywa nie była najgorsza. Broniliśmy dobrze przez 20 sekund w niemal każdej akcji i w ostatnich fragmentach Turów trafiał za dwa lub trzy punkty. Poza tym drużyna ze Zgorzelca była świetnie dysponowana rzutowo w tym dniu. Wiadomo, nie ustrzegliśmy się błędów. W ataku natomiast musimy trochę poprawić selekcję rzutową.
Możecie czymś Turów zaskoczyć?
- Ciężko będzie zaskoczyć czymś Turów, ale trener na pewno coś wymyśli i przekaże nam założenia do zrealizowania. Jeśli będziemy je egzekwować, wynik powinien być korzystny dla nas.
A czy mimo wiary, woli walki i szczerych chęci, nie tli się wam gdzieś w głowach myśl, że mimo wszystko sezon dla was może się już niebawem skończyć?
- Zdajemy sobie sprawę, że jeśli przegramy trzy mecze, sezon się skończy dla nas, ale zrobimy wszystko, aby trwał on jak najdłużej.
Ale gdybyście awansowali do półfinału, to byłaby wręcz sensacja…
- Zgadza się, ale sensacje w sporcie jak najbardziej się zdarzają, a my zrobimy wszystko, aby to potwierdzić.
Do niedawna byliście postrachem niemal każdego zespołu. Później jednak to się drastycznie zmieniło. Czy rzeczywiście kontuzje wybiły was z rytmu, czy jakieś inne czynniki o tym też decydowały?
- Myślę, że głównym czynnikiem były właśnie kontuzje. Opuścił nas Jawan Carter, który był motorem napędowym naszego zespołu. Od kilku tygodni w pełni nie trenuje Ben McCauley, a Olek Lichodzijewski w ostatnim czasie nabawił się kontuzji pięty. Bardzo ciężko się gra, gdy z kolektywu, jaki tworzymy, wypadają trzy ważne ogniwa.
Atmosfera w szatni nadal jest dobra, czy macie czasami do siebie pretensje?
- W szatni wyjaśniamy sobie sytuacje, które zaszły na parkiecie, rozmawiamy o popełnionych błędach, ale nikt do nikogo pretensji nie ma. Wiadomo, że każdy stara się najlepiej, jak może i chce wygrać kolejne spotkania.
Czy według ciebie, sam awans do fazy play-off jest już sukcesem?
- Tak, to jest sukces. Taki był cel przed sezonem i został on zrealizowany. Niedosyt oczywiście zostaje, bo siódme miejsce było spokojnie w naszym zasięgu.
Myślisz, że z Treflem byłoby łatwiej?
- Ciężko powiedzieć. Trefl również jest świetną drużyną i nie ma co gdybać. Gramy z Turowem i na tym rywalu musimy skupić naszą uwagę.
Choć sezon jeszcze się nie skończył, to jednak już teraz chciałbym cię zapytać, jaki on był dla ciebie? Czego się nauczyłeś?
- Dla mnie ten sezon był udany, otrzymałem szansę gry i rozwoju. Przed sezonem przez myśl mi nawet nie przeszło, że mógłbym spędzać na parkiecie tyle minut, czy nawet wyjść w pierwszej piątce. Wiadomo, że popełniam jeszcze błędy, ale jest to dla mnie cenne doświadczenie. Trenerzy i działacze w klubie są do mojej dyspozycji. Podpisując umowę z Polpharmą, podjąłem dobrą decyzję i mam nadzieję, że będę dalej się rozwijał z sezonu na sezon.
Sensacje się zdarzają - rozmowa z Kacprem Radwańskim, zawodnikiem Polpharmy Starogard Gdański
Polpharma w pierwszym ćwierćfinałowym starciu z PGE Turowem była bezradna. Czy zespół Mindaugasa Budzinauskasa jest w stanie pokusić się w tej rywalizacji o sensację?