[b]
Karol Wasiek: Pomimo porażki możecie być chyba zadowoleni z waszej postawy, bo pokazaliście się w sobotę z całkiem niezłej strony i udowodniliście, że stać was na równorzędną walkę z Treflem Sopot.[/b]
Łukasz Wiśniewski: Myślę, że nie możemy być zadowoleni, bo przegraliśmy to spotkanie i to się tylko liczyło. A to w jakim stylu to zrobiliśmy, czy lepszym, czy gorszym to średnio nas interesuje, bo dla nas liczyło się tylko zwycięstwo. Na pewno nie uważamy się za gorszych od Trefla Sopot.
To co mogło podobać się w waszej grze to na pewno duży poziom zaangażowania oraz agresji. Wydaje się, że jeśli dołożycie do tego lepszą skuteczność to ten wynik w kolejnych meczach jest sprawą otwartą. Zgodzi się pan z takim stwierdzeniem?
- Oczywiście. Jeśli będziemy utrzymywać taką intensywność, zaangażowanie i poprawimy skuteczność to ten wynik końcowy może być zupełnie inny.
Do granic możliwości wykorzystywaliście waszych podkoszowych - Darrela Harrisa oraz Pawła Leończyka. Taka była strategia na to spotkanie?
- Tak. Trener tak właśnie ustawił taktykę na to spotkanie. Myślę, że obaj zawodnicy bardzo dobrze wykonali swoją robotę.
Sime Spralja zaskoczył swoją postawą?
- Mieliśmy na niego uważać i kilka razy trochę nam uciekł. My skoncentrowaliśmy się na innych zawodnikach i trochę o nim zapomnieliśmy. Tak "po cichu" rzucił nam 20 punktów.
To taki trochę nietuzinkowy środkowy, więc bronienie przeciwko niemu jest sprawą niełatwą.
- To taki "fałszywy" środkowy. Ucieka na obwód, pod koszem praktycznie w ogóle nie gra. Tym rzutem z półdystansu i dystansu dużo napsuł nam krwi.
Drugie spotkanie będzie kluczowym dla tej serii?
- Na pewno jak będzie 2:0 dla Trefla to będzie ciężko odwrócić tę serię. Nie złożymy jednak broni. Sobotnie spotkanie pokazało, że mieliśmy dobrze przygotowany plan na ten pojedynek. Poprawimy skuteczność i powinno być lepiej.
Z waszego obozu dochodziły takie wiadomości, że wy z tym Treflem Sopot chcieliście grać. Lepiej rywalizować z Treflem niż ze Stelmetem?
- Z wielu względów - chociażby logistycznych. Nikt nie chciał trafić na Stelmet, ponieważ zbudował bardzo silny skład. Na pewno nie grają jednak tego, na co ich stać. Trefl po prostu nam bardziej pasował.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy ponad miesiąc temu po przegranym meczu z Polpharmą Starogard Gdański, kiedy zespół był w głębokim kryzysie i nic nie wskazywało na to, że ta sytuacja się poprawi. Stało się jednak inaczej i wygraliście te siedem meczów z rzędu. Skąd ta odmiana?
- Toczyliśmy walkę z samym sobą i swoimi słabościami. W końcu coś zaskoczyło w naszej drużynie i odbiliśmy się od tego dna.
Pomógł wam też zarząd klubu, który stanął murem za tym zespołem.
- Tak było. Tak naprawdę to zarząd bierze odpowiedzialność za zespół, który zbudował. Myślę, że było to w interesie zarówno zarządu, jak i zespołu.