Ekipa z Podkarpacia po raz pierwszy w historii znalazła się w finale na zapleczu TBL. W półfinale drużyna z Krosna uporała się z AZS Kutno, zapewniając sobie awans w czwartym spotkaniu. - Jest to wspaniałe uczucie awansować do finału. Tym bardziej, iż MOSiR nigdy nie był tak wysoko i jest to spory sukces. Na pewno jednak nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, przed nami przecież jest jeszcze finał - podkreśla dla portalu SportoweFakty.pl Dawid Adamczewski, zawodnik MOSiRu.
Przed fazą play-off w taki scenariusz wierzyli jedynie najwierniejsi sympatycy zespołu z Krosna. Wszak podopieczni trenera Dusana Radovicia po rundzie zasadniczej zajmowali dopiero 7 lokatę i byli pozbawieni przewagi parkietu we wszystkich rundach. - Na pewno nikt nie wierzył, że z 7 miejsca będziemy w stanie zagrać w finale, ale życie po raz kolejny pokazało, że w play-offach gra się zupełnie inaczej - tłumaczy były gracz Sportino Inowrocław.
22-letni zawodnik był bez wątpienia bohaterem drugiej potyczki w Krośnie. Adamczewski, który w trakcie sezonu był przeważnie rezerwowym, w niedzielę dostał szansę zagrania 40 minut, które z pewnością wykorzystał. Dawid zdobył 21 punktów oraz zebrał 8 piłek.
- Był to mój najlepszy występ w trykocie MOSiRu. Czasami tak bywa, że takie mecze rozgrywa się dopiero pod koniec sezonu - analizuje. - Trzeba podkreślić, że cały zespół zagrał świetnie. Kluczowa była wiara w swoje umiejętności oraz charakter, który pokazaliśmy na parkiecie - dodaje młody zawodnik.
Dopiero w środę ekipa z Podkarpacia pozna swojego rywala w finale. Czy wobec kontuzji Rafała Glapińskiego i Kamila Łączyńskiego, MOSiR będzie w stanie podjąć walkę z przeciwnikiem? - Oczywiście, że tak. W play-offach możemy z każdym wygrać. Tak jak powiedziałem wcześniej nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa i wszystko może się zdarzyć - kończy Adamczewski.