Andrzej Adamek: Stoimy pod ścianą

Trener Andrzej Adamek twierdzi, że nie zamierza zmieniać zbyt wiele w grze przed czwartym meczem ćwierćfinału play-off. Jego ekipa stoi jednak pod ścianą i jeśli przegra, zakończy sezon.

Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia na tyle słabo rozpoczęli czwartkowe spotkanie w Hali Mistrzów, że trener Andrzej Adamek pierwszą przerwę na żądanie musiał poprosić już po 150 sekundach. Jego zespół przegrywał wówczas 0:11. Time-out nie podziałał jednak na gdynian tak, jak oczekiwał ich szkoleniowiec - po chwili Anwil Włocławek prowadził 20:1, a po pierwszej kwarcie 26:8.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

- Pytanie o to, dlaczego mój zespół rozpoczął mecz w tak fatalnym stylu, nurtuje mnie cały czas. Jeżeli bowiem weźmiemy pod uwagę fakt, że w trzeciej kwarcie byliśmy w stanie wrócić do gry i zbliżyliśmy się do Anwilu do stanu 44:47, to nie mogliśmy być wówczas bardziej zmęczeni, niż na początku meczu - mówi trener Asseco Prokomu Gdynia, dodając po chwili - A zatem musiał to być jakiś problem w głowach zawodników.

Włocławianie pewnie kontrolowali przebieg pierwszej połowy, ale po zmianie stron rzeczywiście pozwolili mistrzom Polski wrócić do gry i przed decydującą odsłoną mieli tylko pięć oczek przewagi (53:48). Na szczęście dla nich, w ostatniej odsłonie byli w stanie ponownie zagrać bardzo dobrze w defensywie, pozwalając trafić gdynianom tylko czterokrotnie (na 11 prób) z gry. Zmęczenie natomiast sprawiło, że w tej części spotkania gracze Asseco Prokomu przestrzelili wszystkie cztery rzuty wolne.

- Niestety, gramy cały czas siódemką zawodników, bo Piotrek Pamuła ma kontuzje i nie ma sensu by jeszcze musiał się narażać. Dlatego nic nie będziemy zmieniać, w sobotę postaramy się zagrać dokładnie to, co gramy dotychczas. Oczywiście, pewne detale zmienia się zawsze, tak jak np. w sobotę chcieliśmy zagrać wolniej, ale niestety materiał ludzki jest taki, a nie inny i niewiele możemy zmienić. Broni jednak nie składamy, stoimy co prawda pod ścianą, ale gramy dalej - dodaje Adamek.

Asseco Prokom Gdynia zanotował aż 21 strat w całym spotkaniu, choć we wcześniejszych dwóch meczach u siebie łącznie popełnił tylko 25 błędów. - 21 naszych strat pozwoliło Anwilowi zdobyć aż 20 punktów z szybkiego ataku. Oni byli lepsi właściwie w każdym elemencie poza zbiórkami, które wygraliśmy 35:27. To pokazuje, że staraliśmy się walczyć, ale głównym problemem po naszej stronie była organizacja gry, z której wzięły się straty - wyjaśnia trener.

Komentarze (13)
avatar
freddy krueger
4.05.2013
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Jutro Czarni pykną Stelmet:) i będzie 2-2:) 
avatar
Ołówek
4.05.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak to z APG, drużyny raczej nielubianej rodzi się zespół, któremu się kibicuje. Problemy Gdynian, jakby przysporzyły im sympatyków. 
Wylewna Marzena
4.05.2013
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Andrzeju, nie martw się. Wyłuskałeś z tego zespołu więcej niż się dało. Jesteś wygranym tego sezonu i niczym się nie przejmuj. Mam tylko nadzieje, że nie zgodzisz się na asystenture w przyszłym Czytaj całość
rzeźnik
4.05.2013
Zgłoś do moderacji
3
4
Odpowiedz
musicie to wygrać dzisiaj,go go go asseco :)