Nie odstajemy od Stelmetu! - rozmowa z Marcinem Kozakiem, prezesem AZS Koszalin

- Na placu gry zostały cztery najlepsze zespoły w kraju obecnie. Uważam, że poziomem sportowym żadna z tych drużyn znacznie od siebie nie odbiega - uważa Marcin Kozak, prezes AZS Koszalin.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Historia stała się faktem i można powiedzieć, że jest ona pisana na pańskich oczach. Jeszcze nigdy AZS Koszalin nie grał o medale mistrzostw Polski.

Marcin Kozak: Na pewno jest to wielka satysfakcja i spełnienie marzeń. Wcześniej w klubie pełniłem inne funkcje, więc przez te wszystkie lata wspólnie marzyliśmy o tym, żeby zagrać w półfinale i bić się o medale. Ta satysfakcja jest tym bardziej większa, że udało się nam tego dokonać po tak "niesamowitym" sezonie. Mieliśmy wzloty i upadki. Na początku zawodnicy rozbudzili apetyty, później przyszły te ciężkie momenty. Można powiedzieć, że wszyscy się od nas odwrócili i byliśmy przez wszystkich skreśleni. My robiliśmy wszystko, żeby udowodnić, że ta drużyna ma duży potencjał. Można powiedzieć, że ta praca nie poszła na marne.

Zakładam, że jeszcze 1,5 miesiąca temu nie uwierzyłby pan w to, że teraz będziemy rozmawiać o półfinałowej rywalizacji ze Stelmetem Zielona Góra.

- Szczerze mówiąc to półtora miesiąca temu to wierzyłem w to, że wejdziemy do play offów. Robiłem wszystko, żeby się do tych rozgrywek dostać, przynajmniej z ósmego miejsca. Widziałem wiele kryzysów w drużynach w swojej karierze, ale nasz był wybitnie głęboki. Ciężko było w ogóle znaleźć wyjście z tej sytuacji. Po tych porażkach ze Startem Gdynia i Polpharmą Starogard Gdański powiedziałem sobie, że gramy va banque i stajemy murem za drużyną. Cieszę się, że udało wyjść z tego kryzysu.
Czy AZS Koszalin sprawi kolejną niespodziankę? Czy AZS Koszalin sprawi kolejną niespodziankę?
A nie myślał pan o tym, żeby wówczas ukarać cały zespół karami finansowymi?

- Przed tymi dwoma porażkami odbywaliśmy szereg rozmów z drużyną, gdzie były stosowane różne metody, żeby ich pobudzić. Po tych dwóch porażkach przyszedłem rano na trening, gdzie powiedziałem drużynie, że nie będzie stosowanych żadnych kar finansowych. Zawodnicy nam zaufali i teraz widać tego efekty.

Inne drużyny zgłaszały się wówczas po waszych zawodników?

- Do nas bezpośrednio żadna drużyna nie zgłosiła się po zawodnika, ale takie rozmowy były jednak prowadzone. Było bardzo blisko, żeby jeden z naszych liderów opuścił zespół, ale wówczas sprawę postawiłem bardzo jasno: nie będzie na to po prostu zgody.

Rozumiem, że chodzi o Łukasza Wiśniewskiego?

- Nie będę w tej chwili jeszcze tego komentował.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×