Lotos PKO BP celuje w mistrzostwo Polski

Mistrzostwo Polski i awans co najmniej do fazy play-off Euroligi - to cele na najbliższy sezon dla koszykarek Lotosu PKO BP Gdynia. Takie założenia przedstawiły władze klubu na specjalnej, przedsezonowej konferencji prasowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Dziennikarzom oficjalnie przedstawiono nowe zawodniczki: Ivanę Matovic, Emiliję Podrug, Michelle Maslowski i Natalię Marchankę. Wszystkie tryskają humorem i z optymizmem patrzą w przyszłość.

- Opuściłam Spartak Moskwa, z którym zdobyłam Mistrzostwo Euroligi, bo nie czułam się tam dobrze, nie czułam się częścią tej drużyny. W Gdyni jest zupełnie inaczej, wszyscy są niesamowicie życzliwi, koleżanki przyjęły mnie bardzo ciepło. Czuję, że na mnie się tu liczy. Lotos PKO BP Gdynia to klub słynny i utytułowany, grały w nim w przeszłości największe gwiazdy światowego basketu – nie zastanawiałam się więc długo nad podpisaniem kontraktu, mimo że miałam wiele innych ofert – powiedziała dziennikarzom Ivana Matovic.

- Mamy świetny zespół, to widać gołym okiem po treningach. Nie ma może wielkich gwiazd, ale tworzymy wyrównany team. Są znakomite polskie zawodniczki i ograne na europejskich parkietach zawodniczki z Europy. Gdy dojadą Amerykanki będziemy naprawdę niezwykle mocne – dodała Emilija Podrug.

Jeśli chodzi o Amerykanki, to Alana Beard przyleci do Gdyni na początku października. Sprawa drugiej zawodniczki z USA, która miałaby dołączyć do zespołu na drugą część sezonu wciąż jest nierozstrzygnięta. Przeciągające się negocjacje z Tamiką Catchings, spowodowały, że działacze Lotosu PKO BP Gdynia złożyli także ofertę Katie Smith, która kilka sezonów temu reprezentowała barwy gdyńskiego klubu i zdobyła z nim wicemistrzostwo Euroligi. Jaki będzie finał tych negocjacji? Przekonamy się najpóźniej w przyszłym tygodniu.

Na konferencji poruszono także temat polskiego obywatelstwa dla Michelle Maslowski. Amerykańska skrzydłowa ma polskie korzenie – jej pradziadkowie mieszkali w okolicach Krosna. Kłopot jednak w tym, że do wniosku o nadanie obywatelstwa potrzebne są akty urodzenia przodków, a klub i zawodniczka dysponują jedynie aktami zgonów. Wydawało się, że sprawa jest już przegrana jednak prezes Mieczysław Krawczyk zmobilizował do działania miejscowych proboszczów i udało się w ostatnich dniach odnaleźć akty urodzenia mieszkańców Krosna od roku 1700. Czy wśród nich są pradziadkowie Michelle Maslowski? To okaże się po przejrzeniu dokumentów. Sama Michelle jest bardzo podekscytowana możliwością gry w kraju swoich przodków i… w reprezentacji Polski.

- Jeśli otrzymam obywatelstwo polskie i trener reprezentacji uzna, że chce mnie w kadrze, to ja jestem do jego dyspozycji. Uczę się już polskiego hymnu, znam kilkanaście słów w języku polskim i w ogóle staram się przyswajać jak najwięcej informacji o Polsce – powiedziała Michelle Maslowski.

Skoro jesteśmy przy języku polskim to wspomnijmy o Natalii Marchance. Białorusinka, która grała już kiedyś w polskiej ekstraklasie, na pytania dziennikarzy próbowała odpowiadać w języku polskim, ale że dość często brakowało jej słów, to dodawała do swojej wypowiedzi zwroty angielskie. Było więc wesoło, tylko radiowcy rwali włosy z głów zastanawiając się jak to potem zmontować i przetłumaczyć. Natalia Marchanka i Katia Snytsina dzieliły się olimpijskimi wrażeniami. Przypomnijmy, reprezentacja Białorusi zajęła w Pekinie 6 miejsce odpadając w ćwierćfinale po porażce z Chinkami.

- Niesamowite wrażenia, tego się nie da opisać. Szkoda, że nie udało się zdobyć medalu, ale 6 miejsce to i tak najlepszy wynik olimpijski w sportach drużynowych w historii Białorusi. Ze swojej gry jestem w miarę zadowolona, chociaż wiem, że mogę grać o wiele lepiej – powiedziała Natalia Marchanka.

O olimpijskiej rywalizacji w… gimnastyce sportowej opowiadał Jarosław Popiołkiewicz, trener odnowy biologicznej Lotosu PKO BP Gdynia. Był on członkiem sztabu medycznego polskiej reprezentacji i opiekował się Leszkiem Blanikiem – złotym medalistą w skoku przez kozła.

- Byłem w Pekinie prawie miesiąc, ale niewiele udało mi się zobaczyć. Praktycznie cały czas to była praca, bo byliśmy do dyspozycji całej naszej reprezentacji. Z Leszkiem Blanikiem współpracuję już od 10 lat. To wspaniały zawodnik. Po pierwszym, perfekcyjnym skoku Rumuna Dragulescu, gdy wydawało się, że mistrzostwo wymyka się Leszkowi z rąk, on szepnął mi do ucha, że będzie dobrze, że jest pewny swojego zwycięstwa. I tak się faktycznie stało – Leszek Blanik wygrał – dzielił się wrażeniami Jarosław Popiołkiewicz.

Wygrały też polskie koszykarki, które wywalczyły awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy na Łotwie. Koniec eliminacji oznaczał powrót do klubu gdyńskich kadrowiczek, Magdaleny Leciejewskiej i Pauliny Pawlak.

- Awans wywalczyłyśmy zasłużenie. Przełomowym okazał się wyjazdowy mecz z Włoszkami, który udało nam się wygrać. Jesteśmy w finałach Mistrzostw Europy, ale teraz trzeba już myśleć o tym, aby na Łotwie osiągnąć dobry wynik. Stanowimy bardzo dobrze rozumiejący się zespół i myślę, że to rywalki powinny się nas bać. Cieszę się, że moja forma z meczu na mecz jest coraz lepsza i mam nadzieję, że progresja będzie utrzymana także w rozgrywkach klubowych – powiedziała Magdalena Leciejewska.

- Nie grałam w koszykówkę przez 10 miesięcy, mecze w reprezentacji były moimi pierwszymi występami po kontuzji. Moja forma jeszcze nie jest najwyższa, wiem jednak, że dojdę do swojej normalnej dyspozycji. Na szczęście nie odczuwam już żadnego bólu. Teraz skupiam się już na klubie, meczach ligowych i euroligowych. Mamy świetny zespół, limit pecha chyba wyczerpałyśmy w poprzednich dwóch sezonach, więc jestem optymistką. Walczymy o mistrza i tym razem nam się uda – mówiła Paulina Pawlak.

Pierwszy krok do mistrzostwa gdynianki mogą uczynić już w najbliższą niedzielę. Lotos PKO BP Gdynia zainauguruje rozgrywki ekstraklasy wyjazdowym meczem z AZS Gorzów Wielkopolski. Następnie, 27 września, w Toruniu podopieczne Jacka Winnickiego będą bronić Superpucharu Polski, zdobytego rok temu po zwycięstwie z Wisłą Can Pack Kraków. Także i teraz rywalkami gdynianek będą Wiślaczki.

Komentarze (0)