Karol Wasiek: Szybko zdecydowałeś się podpisać kontrakt z Rosą Radom. Skąd ten pośpiech?
Kamil Łączyński: Powiem szczerze, że mam nieco "nauczkę" z poprzedniego sezonu, kiedy to na początku odmawiałem, ponieważ czekałem na jakąś lepszą ofertę. Nic jednak takowego nie przyszło, a w międzyczasie pojechałem na kadrę. Później coś się pokazało, ale nic z tego nie wyszło. Ostatecznie trafiłem do pierwszej ligi i powiem szczerze, że nie żałuję tej decyzji. Wolałbym oczywiście grać cały czas w ekstraklasie, ale czasem tak po prostu się zdarza. Teraz znów do niej wracam i bardzo się z tego powodu cieszę. Wracając jednak do pytania, trener Kamiński wydzwaniał do mnie dosyć często. Powtarzał mi, że bardzo mu zależy na tym, żebym był w jego ekipie. Skoro trener tak twierdzi to pomyślałem, dlaczego nie spróbować.
Czyli rozumiem, że osoba trenera Kamińskiego była tym największym powodem tego, że znalazłeś się w Rosie Radom. Były jakieś inne powody?
- Zawsze jest fajnie, gdy dzwoni do ciebie trener i mówi, że widzi cię w składzie. Ma się wówczas jakąś tam gwarancję tego, że będzie się grało w tym zespole. Dużo dobrego słyszałem o tym klubie, że jest stabilny i chce się rozwijać.
Bardzo ciekawa ekipa się tam tworzy...
- To prawda. Wydaję mi się, że trener to wszystko fajnie poukłada. Ma być dużo Polaków, a do tego solidni gracze zagraniczni, którzy będą stanowić o sile tego zespołu. Jestem troszkę podekscytowany tym, jak to będzie wyglądało.
Słyszałeś coś o kolejnych nazwiskach?
- Słyszałem o Jakubie Dłoniaku, ale nie ma żadnej informacji potwierdzającej ten transfer, dlatego nie wiem, jak sytuacja się rozwinie.
Który z Amerykanów ma pozostać?
- Z tego co wiem, to zostać ma Kim Adams. Aczkolwiek trener mi mówił, że rozmawiają chyba ze wszystkimi zagranicznymi zawodnikami. Nie jestem na bieżąco, ponieważ w momencie, kiedy podpisałem kontrakt to się kompletnie odciąłem od koszykówki.
Była już rozmowa o celach na kolejny sezon?
- Podczas rozmowy z działaczami klubu dowiedziałem się, że tym celem jest walka o play offy. Co z tego wyjdzie? To okaże się "w praniu". Na pewno musimy poprawić wynik z poprzedniego sezonu. Trzeba stawiać sobie ambitne cele. Może "szóstka" jest jeszcze za ambitna, ale jak się uda to będziemy bardzo zadowoleni.
Myślę, że ta "szóstka" nie jest wcale taka odległa...
- Zobaczymy, jak inne drużyny będą budować swoje składy. Na razie sezon się dopiero zakończył i jest nieco za wcześnie na jakiekolwiek spekulacje. Aczkolwiek, jak będziemy dobrze grali to jest duża szansa na "szóstki".
Były jakieś inne oferty?
- Były, ale nie chcę o tym mówić, ponieważ jestem zawodnikiem Rosy Radom. Jestem zadowolony z tego kontraktu i nie mam na co narzekać.
Krosno wyrażało chęć pozostawienia ciebie w składzie?
- To było nieco za wcześnie dla nich, ponieważ tak jak wspomniałeś, ja zdecydowałem się na ten kontrakt bardzo szybko. Myślę, że Krosno wyszłoby z jakąś ofertą, ale ja chciałem wrócić do ekstraklasy, a tam nie do końca było wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądało.
Nie wyobrażałeś sobie już gry na poziomie pierwszoligowym?
- Raczej nie. Myślę, że w tym sezonie radziłem sobie dosyć dobrze na tym poziomie. Nawet trener Jankowski podczas finałów powiedział mi, że dwa lata w pierwszej lidze to byłoby dla mnie za dużo. Podobnie w przypadku Pawła Kikowskiego. Namawiał mnie do powrotu do ekstraklasy.
Odbudowałeś się w pierwszej lidze?
- Nabrałem pewności siebie, ponieważ w wielu momentach musiałem podejmować kluczowe decyzje. Wcześniej jakoś za wielu okazji do tego nie miałem. Cieszę się, że zaszliśmy aż tak daleko, a ja "dołożyłem do tego swoją cegiełkę". Nabrałem takiego boiskowego cwaniactwa.
Spotykamy się na sopockiej plaży. Rozumiem, że bieganie nad polskim morzem jest jedną z form przygotowań do nowego sezonu?
- Tak. Przyjechałem na wakacje do Trójmiasta i staram się aktywnie spędzać czas. Uważam, że bieganie na plaży jest dobrą przygotowań pod kątem nowego sezonu.
To prawda, że w sezonie 2012/2013 byłeś bardzo blisko angażu w Treflu Sopot?
- To prawda. Sprawy się potoczyły, tak jak wszyscy wiemy. Było naprawdę bardzo blisko. Rozmawiałem z dyrektorem sportowym - Tomaszem Kwiatkowskim na temat kontraktu, ale ostatecznie nie wypaliło.
Podobno miałeś już przygotowane walizki do wyjazdu.
- (śmiech) Były, były, ale takie jest życie sportowca. Raz się podpisuję kontrakt w przeciągu kilku dni, raz negocjuje się przez dwa miesiące, a raz negocjacje po prostu urywają się. To normalne w dzisiejszych czasach.