Gracze Spurs zgodnie przyznają: Mieliśmy trochę szczęścia

Ostrogi pokonały ekipę Żaru pomimo faktu, iż praktycznie przez cały mecz musiały gonić wynik. Spotkanie rozstrzygnął Tony Parker, który w końcówce trafił niezwykle ważny rzut.

Gracze San Antonio Spurs mecz numer jeden rozpoczęli od prowadzenia 9:2. Później  kontrolę nad spotkaniem przejęli jednak zawodnicy Miami Heat. Ich przewaga utrzymywała się mniej więcej do połowy czwartej kwarty. Wówczas Ostrogi, głównie za sprawą Tony'ego Parkera, odzyskały prowadzenie i nie oddały go już do końca.  - Mieliśmy w tym meczu trochę szczęścia. Czasem jest to właśnie to, czego potrzeba do zwycięstwa - przyznał francuski rozgrywający, który w ostatnich sekundach meczu w niesamowitych okolicznościach zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.

Kiedy wydawało się, że Heat wybronią akcję 31-letniego playmakera, ten, w sprytny  sposób uniknął bloku LeBrona Jamesa i oddał celną próbę. - Rzut Tony'ego to jedna z takich rzeczy, które czasami się zdarzają. Mieliśmy dzisiaj szczęście - stwierdził Manu Ginobili. Z argentyńskim zawodnikiem zgodził się jego trener. - Wyglądało to tak, jakby Parker już ze 2, 3 razy miał stracić piłkę. Uwziął się jednak, walczył do końca. Odzyskał kontrolę i rzucił. Wykonał wielką rzecz. Zakończyło się to dla nas szczęśliwie - powiedział Gregg Popovich.

Parker nie przeraził się faktem, iż musiał walczyć przeciwko o wiele silniejszemu fizycznie Jamesowi. Do samego końca zachował spokój i zagrał akcję w swoim stylu. - Myślę, że najważniejsze dla mnie w tej serii jest to, by być cierpliwym. Muszę wybierać dobre momenty, aby zagrać bardziej agresywnie - zwłaszcza, jeśli chodzi o czwartą kwartę - zaznaczył bohater pierwszego meczu finałowego.

[b]

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.[/b]

Komentarze (0)