W minionym sezonie Spójnia Stargard Szczeciński zajęła siódmą lokatę. Postawa drużyny w całych rozgrywkach nie była jednak zadowalająca i postanowiono dokonać gruntownych zmian. Stargardzką ekipę opuściło siedmiu koszykarzy. Największe szanse na pozostanie mieli Hubert Pabian i Tomasz Stępień, lecz wybrali inne oferty. - Oni nie zostali wrzuceni do jednego worka. Brałem też pod uwagę, jakich mamy graczy swoich, żeby nie dublować pozycji. Byłem zainteresowany grą Pabiana w Stargardzie, ale wybrał drużynę z Kutna. Bardzo dobrze wykorzystał czas szczególnie od momentu, w którym objąłem drużynę. Jako jeden z niewielu nie zawiódł. Miał dobry proc., był przydatny w tych możliwościach, co miał, czyli rzut - chwalił swojego byłego podopiecznego Ireneusz Purwiniecki.
Zdecydowano się na zmianę koncepcji budowy zespołu i oparcie go na zawodnikach miejscowych. - Tak naprawdę ta koncepcja świtała nam w głowie od czterech lat. Wiedzieliśmy, że mamy wicemistrzów Polski juniorów. Wiedzieliśmy, że jest to materiał naprawdę dobry. Ciężko było puścić ich od razu na szeroką wodę. W związku z tym mimo wielu krytyk na przykład w poprzednim sezonie część z tych zawodników miała szansę ogrywać się i dlatego była wypożyczona - przyznał prezes Marek Kisio. - Wychodząc też naprzeciw opinii kibiców, z którą należy się liczyć, ale i mojej dążyliśmy do tego, żeby grało jak najwięcej wychowanków, którzy również przeszli w pewnym okresie przez moje ręce. Nie byłem jedynym trenerem, który ich szkolił, ale miałem przez długi czas możliwość pracy z nimi - dodał Purwiniecki.
Niespodzianką nie jest strefa podkoszowa. Tam wychowanków Spójni nie brakuje i bez trudu stworzono miejscową obsadę sprowadzając po rocznych wypożyczeniach Piotra Wojdyra i Łukasza Bodycha. - Zostali wypożyczeni w zeszłym roku. Grali dobrze w swojej lidze. Wojdyr od początku był ważną postacią w Wilkach Morskich, a Bodych wywalczył sobie na trudnym terenie miejsce w podstawowym składzie. Końcówkę sezonu miał dobrą - ocenił Purwiniecki.
Znacznie więcej pytań jest na obwodzie. Dlatego też zdecydowano się sprowadzić Jerzego Koszutę, Adriana Sulińskiego i Daniela Szymkiewicza. Tu również stargardzcy koszykarze będą mieli szansę się wykazać. - Kasprzak, Dylik i Ejsmont muszą walczyć z Koszutą o miejsce. Skróciliśmy trochę konkurencję, jeżeli chcemy przekonać się, czy się nadają do tej ligi. Mówi się, że byli świetnymi juniorami i grali już przeciwko graczom, którzy radzą sobie w tej lidze. W moim zamyśle jest to, żeby dostali szansę - analizował stargardzki szkoleniowiec. - Wróblewski miał sezon stracony z tego względu, że złapał ciężką kontuzję w meczu z PC SIDEn Toruń, który był jego najlepszym meczem w tych rozgrywkach. Pokazał w nim, że może grać na tym poziomie. Jeżeli mierzyliśmy się z dobrym zespołem, który był w czwórce i on sobie radził, to nie uważam, że po roku czasu miałby coś stracić. Wprost przeciwnie, mocno pracuje - dodał.
O co zatem powalczy tak młody zespół? Prezes Stargardzkiego klubu nie zakłada minimalnego celu, czyli utrzymania. - Wierzę, że wejdziemy do play-offów. Myślę, że ten skład to gwarantuje, bo jest to drużyna walczaków - stwierdził. - Skład uważamy za zamknięty, choć życie potrafi nam przynieść różne sytuacje tak, jak w poprzednim sezonie, gdy awaryjnie ściągaliśmy Trepkę. Jeżeli coś się przytrafi i zajdzie taka potrzeba to będziemy penetrować rynek - zapewnił.