Aż 14 800 widzów zasiadło na hali O2 World w spotkaniu rozgrywanym pomiędzy miejscową Albą Berlin, a ekipą Artlandu Dragons. I choć wydawać by się mogło, że taka frekwencja może nieco sparaliżować gospodarzy, to jednak w rzeczywistości tak się nie stało. Podopieczni trenera Luka Pavicevicia od samego początku przy wspaniałym dopingu swoich fanów prezentowali bardzo poukładaną koszykówkę. Rywale jednak jak przystało na jednego z głównych pretendentów do wydarcia Albie mistrzowskiego tytułu, do samego końca stawiali rywalom bardzo trudne warunki.
Początek pierwszej kwarty należał zdecydowanie do ekipy gospodarzy. W szeregach stołecznego klubu brylował przede wszystkim jak zwykle niezawodny Julius Jenkins. W pewnym momencie przewaga miejscowych sięgnęła 5 "oczek". Wówczas jednak próbkę swoich możliwości dał Darius Hall. Amerykanin dzięki kilku skutecznym atakom doprowadził do remisu po 19:19. Ostatecznie po 10 minutach gry to drużyna gości schodziła z parkietu prowadząc różnicą 2 "oczek".
W drugiej kwarcie przewaga przyjezdnych zarysowała się jednak nieco bardziej. Dopiero kiedy kilka skutecznych akcji przeprowadzili Jenkins oraz rewelacyjnie spisujący się w tym fragmencie gry Ansu Sesay, sytuacja na parkiecie ponownie się wyrównała. Pod koniec drugiej odsłony goście ponownie zaatakowali i to właśnie ekipa prowadzona przez Thorstena Leibenatha mogła cieszyć się po 20 minutach gry z 6-punktowego prowadzenia (39:45).
Po przerwie zdecydowanie lepiej spisywali się gracze stołecznego klubu. Po udanych zagraniach Adama Chubba Alba zdołała odrobić wszystkie straty. Amerykański środkowy szybko złapał jednak swój czwarty faul i w efekcie nie mógł kontynuować dobrej passy. Podobną ilość przewinień zanotował także Steffenn Hamann, co dość poważnie osłabiło drużynę gospodarzy. Liderem zespołu stał się jednak Alexandar Nadjfeji. W samej końcówce kwarty uaktywnił się również Jenkins i w rezultacie przed ostatnią częścią gry na tablicy widniał wynik 67:66 na korzyść "Albatrosów".
W czwartej odsłonie odpowiedzialność za zdobywanie punktów wśród gospodarzy przejął Casey Jacobsen. Po stronie rywala nieźle prezentował się Drew Neitzel. Jednak to miejscowi z minuty na minutę powiększali swoją przewagę. Rywalom nie pomagały nawet skuteczne akcje Zacka Whitinga. Alba na cztery minuty do zakończenia meczu prowadziła już różnicą 9 punktów i tej przewagi nie oddała do ostatniej syreny. Podopieczni trenera Pavicevicia wygrali swoje pierwsze ligowe spotkanie 95:84.
- Pragnę podziękować moim chłopcom tego zwycięstwa, które było wynikiem konsekwentnej gry. Artland pokazał jednak dzisiaj, że dysponuje świetnym zespołem, który jest bardzo groźny dla każdej drużyny - mówił po spotkaniu Pavicević.
- Gratulacje dla Alby za zasłużone zwycięstwo. Przez większość czasu graliśmy dobrze. Mieliśmy jednak dzisiaj ogromne problemy z zatrzymaniem Juliusa Jenkinsa i Ansy Sesay'a. Bardzo chcieliśmy wygrać właśnie tutaj, ale z Albą trzeba być skoncentrowanym przez 40 minut spotkania. Generalnie jednak po dzisiejszym meczu można być optymistycznie nastawionym - komentował Leibenath.
Alba Berlin - Artland Dragons Quakenbrueck 95:84 (19:21, 20:24, 28:21, 28:18)
Alba: Jenkins 25, Sesay 16, Nadjfeji 12, Jacobsen 9, Wright 8, McElroy 8, Chubb 7, Hamann 6, Femerling 4, Zwiener 0
Artland: Hall 15, Whiting 14, Hess 13, Fenn 11, Prewitt 10, Neitzel 9, Johnson 7, McIntosh 3, Madrich 2, Stuckemann 0
W innym ciekawie zapowiadającym się spotkaniu naprzeciwko siebie stanęły ekipy Deutsche Bank Skyliners oraz Telekom Baskets Bonn. Mecz ten miał być swego rodzaju rewanżem za ubiegłoroczne play offy, w których to w drugiej rundzie zespół z Frankfurtu został wyeliminowany przez rywala. Dzięki temu koszykarze z Bonu wywalczyli wicemistrzostwo kraju.
Pierwsza kwarta spotkania zapowiadała sporą dawkę emocji. Żadna z drużyn nie mogła osiągnąć wyraźnego prowadzenia. Znakomicie od samego początku w barwach gości prezentował się Brandon Bowman. Skrzydłowy ekipy z Bonu oprócz tego, że zdobywał dla swojego teamu sporą ilość punktów, to jeszcze znakomicie zbierał. Amerykanin przechwycił także kilka piłek. W drugiej odsłonie wśród przyjezdnych brylował Winsome Frazier. Pod koniec pierwsze połowy goście dzięki znakomitej passie 12:1 odskoczyli rywalom na 7 punktów (31:38).
Po zmianie stron przyjezdni ponownie ruszyli do ataku. Sporą ilość punktów z obwodu zdobywał wówczas Earl Jerrod Rowland. W szeregach gospodarzy jedynymi zawodnikami, którzy stwarzali realne zagrożenie pod koszem przeciwnika byli Pascal Roller oraz Lorenzo Gordon. Jednak było to zdecydowanie za mało na świetnie dysponowanego rywala. Miejscowi najwięcej problemów mieli na obwodzie. W całym meczu oddali oni zza linii 6,25 m 24 rzuty, z czego tylko 5 znalazło drogę do kosza. Na nieco ponad minutę do zakończenia spotkania goście osiągnęli najwyższe 21-punktowe prowadzenie w tym pojedynku. Ostatecznie jednak podopieczni Michaela Kocha wygrali mecz 81:66.
- Cieszę się niezmiernie z tego zwycięstwa. W drugiej połowie całkowicie kontrolowaliśmy grę. Można być tylko zadowolonym, że właśnie tak otworzyliśmy sezon - mówił Koch.
- Nie najlepiej rozpoczęliśmy nowy sezon. Zagraliśmy zbyt nerwowo. W kilku pierwszych minutach chłopaki chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Jednak trudno jest mi powiedzieć w tym momencie cokolwiek pozytywnego. Musimy teraz poważnie porozmawiać - wyznał Murat Didin, szkoleniowiec ekipy z Frankfurtu.
Deutsche Bank Skyliners Frankfurt - Telekom Baskets Bonn 66:81 (21:20, 17:11, 23:17, 20:18)
Frankfurt: Roller 20, Gordon 14, Simmons 9, Evtimov 8, Allen 6, Bahiense de Mello 4, Wysocki 3, Robinson 2, King 0, Webber 0
Bonn: Frazier 22, Bowman 22 (11 zb), Rowland 15, Johnson 6, King 5, Diagne 4, Yabrough 3, Flomo 2, Kołodziejski 2, Clifford 0
Znakomite zawody przed własną publicznością rozegrali także koszykarze Ewe Baskets Oldenburga. W pierwszej kwarcie co prawda to ekipa przyjezdnych - LTi Giessen narzuciła rywalom swój styl gry. Losy tego spotkania rozstrzygnęły się jednak w drugiej odsłonie, w której to gospodarzom wychodziło niemalże wszystko. Po pierwszej połowie na tablicy widniał rezultat 44:34 na korzyść drużyny z Oldenburga.
Podobnie przebiegała także trzecie kwarta tego pojedynku. Gospodarze nadal skutecznie atakowali, a także szczelnie bronili dostępu do swojego kosza. Ostatni fragment gry był już tylko formalnością. Miejscowi wygrali swoje pierwsze spotkanie ligowe aż 91:64.
Ewe Baskets Oldenburg - LTi Giessen 91:64 (13:17, 34:14, 21:10, 26:23)
Oldenburg: Peković 22, Foster 15, Scekić 12, Gardner 12, Boumtje Boumtje 7, Buljević 6, Paulding 6, Perković 5, Majstorović 2, Strauch 2, Hain 2
Giessen: Jeffers 14, Hartenstein 12, Lischka 11, Terdenge 8, Umeh 7, Maras 5, Schaffartzik 5, Freese 2, Rouse 0, Lewis 0, Taylor 0
Wyniki 1. kolejki BBL:
The Giants Dusseldorf - Koeln 99 ers 69:68
New Yorker Phantoms Braunschweig - Eisbaren Bremerhaven 69:79
VPV Giants Nordlingen - EnBW Ludwigsburg 75:56
Walter Tigers Tuebingen - Baskets Paderborn 66:72
Ewe Baskets Oldenburg - LTi Giessen 46ers 91:64
Deutsche Bank Skyliners - Telekom Baskets Bonn 66:81
Alba Berlin - Artland Dragons 95:84
BG 74 Gottingen - TBB Trier 68:72
Brose Baskets Bamberg - Ratiopharm Ulm (24.09)