Niski poziom, niski wynik - relacja z meczu ŁKS Łódź - Duda Leszno

W ubiegłym sezonie mecze ŁKS-u z Dudą Leszno kończyły się bardzo niskimi wynikami - 50:39 i 53:40. Tym razem było podobnie, a poziom spotkania nie mógł zadowolić nikogo. Pojedynek był chaotyczny, z dużą ilością prostych strat i śmiało można powiedzieć, że to nie Duda wygrała, lecz łodzianki przegrały.

Zawodniczki gości rozpoczęły od mocnego uderzenia. Pod koszem niepodzielnie rządziły Martyna Koc i Joanna Czarnecka, które raz po raz zbierały piłkę z atakowanej tablicy i pozwalały sobie i koleżankom na dobijanie niecelnych rzutów aż do skutku. Efektem takiej gry było prowadzenie Dudy 18:8. Trener Mirosław Trześniewski postanowił wprowadzić wtedy na boisko Shantee Releford i Dorotę Sobczyk i okazało się to dobrym ruchem. Koszykarki te odnalazły się na "desce" i ŁKS zaczął nadrabiać straty.

W drugiej kwarcie ŁKS gonił rywalki, które się kompletnie pogubiły. Nie pomogły 2 przerwy na żądanie, o które poprosił Jarosław Krysiewicz, którego podopieczne w ciągu 6 minut zdobyły zaledwie 2 punkty. Gospodynie zbliżyły się na 1-2 "oczka", jednak nie potrafiły wyjść na prowadzenie, mimo że miały ku temu znakomite okazje (m.in.: kontra Alicji Perlińskiej na pusty kosz).

Udało się to w końcu tuż po przerwie, po rzucie za 3 punkty Katarzyny Kenig, która obudziła się w końcówce 2. kwarty po fatalnym początku meczu (jak się okazało później, tylko na chwilę, gdyż końcówka w jej wykonaniu delikatnie mówiąc, nie zachwyciła). Gospodynie zdobyły pierwsze 9 punktów w tej odsłonie i ... stanęły. Z wyniku 37:30, zrobiło się 37:38, a następnie 40:43, a ten przestój łodzianek rozpoczął się od fatalnego błędu Kenig, która w kontrze włożyła w zasadzie piłkę w ręce Edycie Krysiewicz i zamiast pewnych 2 punktów dla ŁKS-u, padły szybkie i pewne 2 "oczka" dla Dudy Leszno.

To jednak nie koniec fatalnych, prostych błędów łodzianek, które prowadziły w konsekwencji do dłuższych kryzysów całej drużyny, a następnie do porażki w całym meczu. Tym razem piłkę wyłuskała Edycie Krysiewicz Sylwia Wlaźlak, przebiegła z nią całe boisko i nie atakowana przez nikogo ... przestrzeliła z dwutaktu, jaki wykonują na lekcjach w-f dzieci w podstawówce. To pociągnęło za sobą szereg kolejnych strat i leszczynianki odskoczyły już na 9 punktów, co w realiach tego spotkania było już niemal przepaścią (to więcej niż ŁKS zdobył w całej ostatniej kwarcie). Udało się gospodyniom nieco zmniejszyć straty jednak w końcówce zupełnie nie podjęły one walki. W ostatniej minucie akcja gości trwała 45 sekund (20 sekund, rzut, zbiórka w ataku i kolejne 24 sekundy), podczas gdy ŁKS ani nie zastosował mocnego pressingu, ani nie faulował taktycznie, aby przerwać akcję.

Po nudnym i stojącym na niskim poziomie meczu, ŁKS przegrał przed własną publicznością z Dudą Leszno 48:53. O porażce zdecydowały przede wszystkim proste błędy indywidualne, jak chociażby 3 szybkie ataki na pusty kosz nie zakończone punktami, a natychmiast skontrowane przez rywalki, czy też podania wyrzucane w aut, a także zdecydowana przewaga leszczynianek pod koszami, gdzie brylowały Koc i Czarnecka.

ŁKS Siemens AGD Łódź - PKM Duda Super-Pol Leszno 48:53 (12:18, 16:12, 12:13, 8:10)

ŁKS Siemens AGD: Kenig 13, Koryzna 10, Sobczyk 8, Żytomirska 7, Kovalenko 5, Perlińska 2, Wlaźlak 2, Releford 1.

PKM Duda Super-Pol: Krysiewicz 14, Krężel 12, Czarnecka 10, Curry 8, Makowska 7, Koc 2, Siwczak 0, Budnik 0, Nawrotek 0.

sędziowali: Putyra i Borowy.

Komentarze (0)