Kibice w Zgorzelcu ostrzyli sobie zęby na pierwszy mecz sezonu już od dawna. Im bliżej spotkania, tym coraz większa gorączka panuje w przygranicznym mieście. Fani PGE Turowa dopiero poznają nowych graczy, którzy będą ich ulubieńcami w nadchodzącym sezonie, bowiem ze starego składu pozostało zaledwie kilku zawodników. Pozostał jednak autor sukcesów zgorzeleckiej ekipy z dwóch ostatnich lat - Saso Filipovski, który od podstaw zbudował swój nowy zespół. Zawodnicy w dalszym ciągu zgrywają się ze sobą i jeszcze trochę czasu potrwa, nim w pełni pojmą filozofię słoweńskiego trenera.
O sile PGE Turowa stanowić mają doświadczony Chorwat Damir Miljkovic, który stylem gry przypomina znanego w Polsce Donatasa Slaninę, Amerykanin Alex Harris - superstrzelec tuż po uniwersytecie, czy Chris Daniels - jeden z najlepszych zbierających polskiej ligi z ostatnich dwóch lat. Dariusz Szczubiał swój skład oparł na Amerykanach - Dante Swansonie, Jeffie Nordgaardzie, George Reese i Steffonie Bradfordzie.
AZS do Zgorzelca przyjedzie bez zwolnionego Wojciecha Barycza, który w dalszym ciągu jest kontuzjowany. Z 24-letnim skrzydłowym został rozwiązany kontrakt, a jego miejsce zatrudniony został znany z występów w Zniczu Jarosław, Śląsku Wrocław i Górniku Wałbrzych Ime Oduok. Nigeryjczyk do zespołu dołączy jednak dopiero w niedzielę.
- Z całą pewnością AZS to dobry i silny zespół, którego nie można zignorować. Koszalinianie mają zbilansowany skład i każdy - dając zmianę graczom z pierwszej piątki - może zaskoczyć – mówi przed meczem Donald Copeland.
Po pierwszym rzucie oka na skompletowane składy wydawać się może, że PGE Turów może być pewnym faworytem piątkowego meczu. Trener Dariusz Szczubiał zbudował jednak jak zawsze ofensywny zespół, który - jeśli drużynę ominie plaga kontuzji - może naprawdę dużo namieszać w lidze i zagrozić potencjalnym kandydatom do mistrzostwa. Do teoretycznie słabszych rywali należy jednak podchodzić z dystansem, o czym zgorzelczanie przekonali się przed rokiem, kiedy to na inaugurację ulegli beniaminkowi - Górnikowi Wałbrzych. Teraz o takim scenariuszu po prostu nie może być mowy.
Oba zespoły spotkały się już ze sobą podczas przedsezonowego turnieju w Ostrowie Wlkp. W drugim dniu zmagań wicemistrzowie Polski pokonali AZS 104:91, ale prawdziwy popis swoich możliwości dał Javier Mojica, który według zapowiedzi ma być gwiazdą ligi. Portorykańczyk w piątek będzie jednak rywalizował na boisku z Donaldem Copelandem, który poszedł śladami Davida Logana i przeniósł się ze Starogardu Gd. do Zgorzelca. - Nie sądzę, że będzie jakakolwiek rywalizacja pomiędzy nami. Ja mam zamiar grać swoje - będę twardo bronił i mocno krył przeciwnika - komentuje rywalizację Amerykanin.
Trener Filipovski wie, że kilku koszykarzy musi dostosować do europejskiej gry, a także do pełnego zaangażowania w obronie i przekonać ich, że liczy się drużyna, a nie indywidualne statystyki. Jak zadziała taktyka Słoweńca? Jak wypadnie debiut wielu koszykarzy przed niezwykle gorącą zgorzelecką publicznością? Na te i inne pytania odpowiedź poznamy w piątkowy wieczór. Po sparingowych spotkaniach bardzo łatwo o pochopne oceny, ale liga jest już prawdziwym sprawdzianem możliwości.
- Na pewno podejdziemy naprawdę mocno skoncentrowani do inauguracji sezonu i pozostałej części rozgrywek. Zrobimy wszystko, aby w piątek pokonać AZS - zakończył Donald Copeland, rozgrywający wicemistrzów Polski.