Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - rozmowa z Robertem Skibniewskim, zawodnikiem Basco Śląska Wrocław

Zespół Basco Śląska Wrocław przegrał w Ostrowie z tamtejszą Stalą 84:77. W tym spotkaniu dla wrocławskiego zespołu 6 punktów i 10 asyst zanotował Robert Skibniewski. Po zakończeniu meczu ten zawodnik zgodził się na rozmowę z naszym portalem.

Jarosław Galewski: Przez trzy kwarty znajdowaliście się na prowadzeniu. Czego zabrakło, żeby rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść?

Robert Skibniewski: Wszyscy zdają sobie sprawę, jaka jest sytuacja naszego zespołu. Na chwilę obecną mamy praktycznie siedmiu graczy, którzy na co dzień trenują z pierwszym szkoleniowcem. Reszta to juniorzy, którzy nie zawsze biorą udział w zajęciach. Z tego powodu zdarza się, że mamy problemy, żeby zagrać pięciu na pięciu na treningu. Najbardziej cieszy mnie to, że w dzisiejszym meczu pokazaliśmy charakter. Wiele osób skreślało nas już przed spotkaniem. Słyszałem opinie, że przegramy nawet dwudziestoma lub trzydziestoma punktami. Tymczasem udało nam się pokazać serce do gry. Cieszę się, że się nie poddaliśmy. Z drugiej strony pozostał niedosyt. Jestem zły, że przegraliśmy. Wygrywaliśmy przez większą część spotkania, ale taki właśnie jest sport.

Czy przyznasz, że w czwartej kwarcie zaskoczył was Aaron Cook, który przez większość spotkania pozostawał nieco w cieniu swoich kolegów?

- Nie zaskoczył nas. Wiedzieliśmy doskonale, że ten zawodnik jest strzelcem. Stal ma w swoim składzie przynajmniej dziewięciu graczy, którzy potrafią rzucić za trzy punkty. Oprócz Patricka Okafora, który nie stwarza takiego zagrożenia, każdy zawodnik może celnie przymierzyć. Byliśmy na to przygotowani i staraliśmy się najlepiej jak tylko potrafiliśmy ograniczać poczynania naszych rywali. Dzisiaj trzech graczy spędziło na parkiecie ponad trzydzieści minut. W obecnej koszykówce nie może być takiej sytuacji. Potrzebne są zmiany, ponieważ gra toczy się na wysokich obrotach. Z drugiej strony mamy tylko dwóch obcokrajowców. Reszta to Polacy i z tego się cieszymy.

Z dobrej strony pokazał się Tony Weeden. Myślisz, że to materiał na lidera waszego zespołu?

- Wiedzieliśmy, że ten zawodnik jest typowym strzelcem, kiedy przyjechał do Wrocławia. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest jego rola w tym zespole. Każdy z nas jest z tym pogodzony. On musi oddawać z nas wszystkich najwięcej rzutów. My natomiast musimy kreować grę pod niego, Olivera Stevica i Kamila Chanasa. Zawsze jednak powtarzam ze mecze wygrywa i przegrywa drużyna. Po dzisiejszym meczu możemy być zadowoleni z tego, że zostawiliśmy serce na parkiecie.

Dlaczego wybrałeś ofertę Śląska?

- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, prawda? (śmiech). Chciałem w tym sezonie spędzać wiele minut na parkiecie. Wrocław dał mi taką możliwość. Rozmawiałem z naszym trenerem i upewniłem się, że to dobra opcja. Poza tym, mam tutaj wielu kolegów. Znamy się od paru lat i dlatego atmosfera jest bardzo dobra. Cieszę się, że tutaj jestem.

Żałujesz wyboru klubu przed poprzednim sezonem?

- Tak naprawdę niczego nie żałuję. W Turowie nie spędzałem zbyt wielu minut na parkiecie, ale łyknąłem kawałek świetnej koszykówki u trenera Filipovskiego. Zobaczyłem rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Teraz staram się je wykorzystywać w grze. Mimo że nie grałem, jestem bardzo zadowolony z tego ruchu. Może to brzmieć trochę ironicznie, ale tak naprawdę jest. Trener Filipovski nie dał mi pograć, ale wiele mnie nauczył. Życie toczy się dalej, więc nie wracajmy już więcej do tego, co było.

Jakie cele ma w tym sezonie Robert Skibniewski?

- Przede wszystkim jak najlepiej grać i pomagać drużynie w osiąganiu dobrych wyników. Poza tym, chciałbym kreować pozycje moim partnerom, motywować ich i starać się wygrywać każdy mecz.

A z jakiego miejsca na koniec sezonu byłbyś zadowolony?

- W sporcie liczy się zawsze zwycięstwo i tylko o tym możemy rozmawiać. Nie znam nawet innych ekip i wszystkich zawodników w polskiej lidze. Sezon dopiero się rozpoczął, ale na tak postawione pytanie zawsze będę odpowiadał w ten sam sposób. Liczy się kolejny mecz i następne zwycięstwo.

Początki bywają trudne i widać, że w grze waszego zespołu jest wiele do poprawienia. Od czego należy zacząć?

- Rzeczywiście, jest wiele takich elementów. Myślę jednak, że to detale. Musimy być bardziej czujni i przede wszystkim zdobywać doświadczenie przez każdą sekundę treningu czy też meczu. Nie wolno także popełniać tych samych błędów. Wyciąganie wniosków jest kluczem do sukcesu. Jeżeli to zrobimy, to będzie naprawdę bardzo dobrze.

Komentarze (0)