Minnesota Lynx i LA Sparks przegrywają

Ostatnie pojedynki ligi WNBA nie były korzystne dla zawodniczek grających również w polskich klubach. Tym razem bowiem rywale okazali się lepsi. Powody do radości miała tylko Allie Quigley.

Adam Popek
Adam Popek

Ekipa Lynx nie sprostała Atlancie Dream. Gospodynie długo czuły na sobie presję, jednak podczas czwartej kwarty zdominowały boiskowe wydarzenia, pozbawiając złudzeń zespół Janel McCarville.

Polkowiczanka zdobyła 5 punktów i zanotowała 3 zbiórki. Najlepiej spisała się Maya Moore, ale nie zapewniła pełnej puli.

Atlanta Dream - Minnesota Lynx 88:75 (20:17, 32:24, 14:29, 22:5)

Sporo nerwów zjadły koszykarki Chicago Sky. Przede wszystkim słabo rozpoczęły konfrontację w Waszyngtonie dając się zdystansować gospodyniom właściwie na samym starcie, efektem czego potem musiały dołożyć starań aby ponownie nawiązać wyrównaną walkę.

Te plany zostały zrealizowane. W kolejnych minutach dysproporcja zaczęła maleć, a po zmianie stron inicjatywę przejął późniejszy triumfator.

Koszykarka Wisły Can Pack Kraków, Allie Quigley ani razu nie umieściła piłki w koszu. Najlepiej wypadła za to Elena Delle Done (24 "oczka").

Washington Mystics - Chicago Sky 73:79 (28:17, 13:20, 12:18, 20:24)

Nerwy na wodzy utrzymało Phoenix Mercury, które mierzyło się z Tulsą Shock. Tutaj o sukcesie decydowały dosłownie detale, a w wielu momentach ciężko przychodziła ocena tego kto prezentuje lepszy basket.

Pierwszy raz przyjezdne wypracowały sobie przewagę dopiero w decydującej batalii, co okazało się kluczowe. Niemniej finalna różnica wyniosła zaledwie trzy punkty. Przeciwniczki dopingowane własną publicznością uskuteczniły pościg, tyle że zabrakło czasu do osiągnięcia zamierzonych celów.

Wśród przegranych była Nicole Powell.

Tulsa Shock - Phoenix Mercury 86:89 (19:25, 23:14, 15:27, 29:23)

Bolesny upadek zaliczyła drużyna Los Angeles Sparks. Zupełnie nie poradziła sobie na wyjeździe ze Seattle Storm i w konsekwencji wracała do domu w dość kiepskich nastrojach.

Przez czterdzieści minut boju faworytowi brakowało polotu, dlatego nie uzewnętrznił znacznej liczby atutów. Ponadto zawiodła skuteczność. Zaledwie trzydzieści siedem procent trafionych rzutów mówi samo za siebie.

Kiepskie okazały się zwłaszcza końcowe fragmenty.

Zakontraktowana przez Białą Gwiazdę Jantel Lavender uzbierała sześć "oczek", Nneka Ogwumike dwanaście a Alana Beard dziesięć.

Seattle Storm - Los Angeles Sparks 77:57 (23:21, 28:16, 12:16, 14:4)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×