To miał być hit, to miało wielkie spotkanie w grupie E. Ale nie było. Zawodnicy Vincenta Colleta już w poprzednim etapie dawali wyraźne znaki, że sporo ich dzieli od optymalnej formy, że nie są w stanie wznieść się na naprawdę wysoki poziom. I to właśnie ukazała Litwa.
Kluczem do sukcesu okazała się ławka rezerwowych. Akurat w tym elemencie drużyna Jonasa Kazlauskasa. była silna, co też wykorzystała. Zmiennicy zdobyli aż o 12 punktów więcej niż wchodzący z ławki u Trójkolorowych. To sporo, zwłaszcza że Francuzi mieli naprawdę spore problemy w ofensywie, co dotychczas - w ich przypadku - nie miało miejsca.
Litwini właściwie od ósmej minuty starcia przejęli inicjatywę i systematycznie - nie licząc kilku gorszych chwil - powiększali przewagę. Ekipa Colleta była bezradna, bo regularnie pudłowała z dystansu (niespełna 24 procent skuteczności) i zarazem rzadko wymuszała przewinienia, po których miała rzuty wolne (pięć celnych na dziewięć prób).
Świetne zawody zaliczył Linas Kleiza, który nie tylko zdobył 11 punktów, ale dołożył też siedem zbiórek i trzy asysty, a podczas jego obecności Litwa była zdecydowanie najsilniejsza.
W tabeli panuje spory ścisk. W najlepszej sytuacji znajduje się Serbia, która właściwie już teraz może świętować udział w ćwierćfinale EuroBasketu. Tuż za jej plecami toczy się interesująca walka o trzy miejsca - póki co korzystny bilans starć mają Litwini i Francuzi, ale Łotwa i Ukraina nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. O wszystkim zadecydują bezpośrednie konfrontacje.
Litwa - Francja 76:62 (16:10, 16:17, 19:15, 25:20)
Litwa: Seibutis 15, Valanciunas 13, Kleiza 11, Kuzminskas 10, Kalnietis 8, Pocius 7, Lavrinović 4, Javtokas 4, Maciulis 3, Motiejunas 1, Delininkaitis 0.
Francja: De Colo 12, Parker 11, Ajinca 10, Batum 8, Gelabale 7, Diaw 7, Petro 4, Lauvergne 3, Pietrus 0, Kahudi 0, Diot 0.[b]