Zawodnicy Jonasa Kazlauskasa potrzebowali sporo czasu, by wypracować sobie przewagę nad rywalem. Wydawało się w drugiej kwarcie, że Litwini złapali swój rytm, zwłaszcza że znakomicie spisywał się Linas Kleiza, ale przeciwnicy - po krótkim zastoju - odzyskali spokój i zdołali jeszcze przed przerwą wyraźnie zniwelować dystans. To akurat zasługa Bojana Bogdanovicia (regularnie pudłował z dystansu, ale nieźle sobie radził na pozostałych pozycjach, w szczególności efektywny był wrzutach wolnych) i Luki Zoricia.
Decydujący cios brązowi medaliści ostatnich mistrzostw świata zadali tuż po powrocie na parkiet. Wówczas to Hrvatska słabo prezentowała się w ofensywie, popełniała sporo błędów i nie potrafiła zatrzymać oponenta, gdy ten doznał olśnienia. Wprost niesamowicie grał Jonas Maciulis, świetnie uzupełniany przez partnerów (m.in. Mantasa Kalnietisa). Litwini zdołali odskoczyć tak wyraźnie, iż podopieczni Jasmina Repesy mieli już tylko iluzoryczne szanse na odwrócenie losów.
Tak się jednak nie stało. Co więcej, przez długi czas nadal warunki dyktowali koszykarze Kazlauskasa. Dopiero z czasem sytuacja zaczęła się odwracać, tyle że wówczas było już wszystko jasne.
Litwa wygrała, bo - w odróżnieniu od Chorwatów - zagrała stabilnie w ataku, gdzie nie miała właściwie kryzysów. Co więcej, trafiali na nie najgorszej skuteczności zarówno za trzy, jak i za trzy. Z tym drugim elementem problem mieli przegrani, którzy trafili tylko 3 z 20 rzutów.
Brązowi medaliści mistrzostw świata zagrają w niedzielę o złoty medal EuroBasketu, a Chorwatom - na osłodę - pozostała walka o najniższy stopień podium.
Litwa - Chorwacja 77:62 (24:19, 16:18, 21:8, 16:17)
Litwa: Maciulis 23, Kleiza 22, Kalnietis 18, Valanciunas 6, Javtokas 4, Seibutis 2, D. Lavrinović 2, Kuzminskas 0, Motiejunas 0, Pocius 0.
Chorwacja: Bogdanović 15, Simon 9, Zorić 8, Tomić 7, Draper 5, Markota 5, Rudez 5, Sarić 4, Andrić 3, Ukić 1.