Bydgoszczanie kapitalne rozpoczęli sobotnie spotkanie. W pierwszej kwarcie zdobyli aż 34 punkty. I w tym momencie wydawało się, że pójdą za ciosem i spokojnie dowiozą zasłużone zwycięstwo. Nic z tych rzeczy. MKS bardzo pomagali sędziowie. W drugiej kwarcie szybko kolejne przewinienia łapali wysocy zawodnicy "Asty". - Moim zdaniem jeden z tych panów z gwizdkiem wypaczył wynik tego pojedynku - grzmiał trener gospodarzy Jarosław Zawadka.
Na dodatek sędziowie w newralgicznych momentach odgwizdali na bydgoszczanach dwa przewinienia techniczne. Najpierw od razu dwa faule w pierwszej połowie zarobił właściwie za nic Szymon Milczyński (34:22), po czym MKS zdobył pięć punktów z rzędu. W drugiej połowie popularnego "dacha" dostała ławka miejscowych. To było na początku czwartej kwarty. Wówczas po dwóch darmowych rzutach wolnych Grzegorza Małeckiego mieliśmy remis 68:68.
- Było parę powodów naszej porażki. Przede wszystkim dwa przewinienia techniczne, głupie straty w szybkim ataku, kiedy zamiast grać dłużej oddajemy rzuty z nieprzygotowanych pozycji oraz przegrana deska na własnej tablicy. Po swoich zbiórkach MKS ponawiał akcje i dzięki temu może się cieszyć ze zwycięstwa - dodał Zawadka.
Od stanu 68:68 do wyniku 75:76 mieliśmy wyrównaną, ale rwaną walkę punkt za punkt. Częste gwizdki sędziów skutecznie wybijały z rytmu oba zespoły. Lepiej w tej scenerii czuli się goście. MKS grał lepiej poukładaną koszykówkę, a także skutecznie wykorzystywał swoją siłę pod koszem. Ponadto zawodnicy Astorii w decydującym momentach nie trafiali rzutów wolnych (18/31), co przesądziło o końcowym sukcesie MKS.
Astoria Bydgoszcz - MKS Dąbrowa Górnicza 79:89 (34:19, 17:24, 15:23, 13:23)
Astoria: Bierwagen 23, Kowalewski 13, Szyttenholm 12, Robak 11, Lewandowski 6, Barszczyk 5, Małgorzaciak 4, Laydych 3, Milczyński 2.
MKS: Małecki 21, Dziemba 15, Zmarlak 13, Wróbel 11, Piechowicz 7, Szymański 7, Maj 6, Wieczorek 5, Zieliński 4.