Początkowo na parkiecie panowała jeszcze wyrównana rywalizacja. Akademiczki potrafiły znaleźć sposób na defensywę Białej Gwiazdy i przynajmniej wówczas wypadało powiedzieć pod ich adresem parę słów pochwały. Później jednak kiedy gospodynie bardziej skupiły uwagę przy rozbijaniu akcji powstała dość duża różnica, której nie udało się później zniwelować. - Gratuluję Wiśle dobrej postawy, zwłaszcza w ataku. 63 procent z gry to świetny wskaźnik – mówił trener Dariusz Maciejewski i po chwili dodał. - Przyznam, że próbowaliśmy różnych wariantów. W pierwszej połowie preferowaliśmy strefę. Niemiłosiernie karciła nas wtedy Quigley. Kiedy przeszliśmy na system "każdy swego" to nie byliśmy w stanie ustać przy wysokich graczach, czyli Lavender i Tamane. Aż dziwne, że rzucając pod Wawelem 75 "oczek" nie ma się szans na triumf.
Wspomniana obwodowa legitymująca się węgierskim paszportem rzeczywiście napsuła mnóstwo krwi AZS-owi. Bez najmniejszych problemów wykorzystywała swój największy atut jakim są rzuty z dystansu i jasno trzeba stwierdzić, iż w dużej mierze dzięki niej małopolska ekipa wyśrubowała tak wysoki rezultat choć oczywiście pozostałe koleżanki również nie zawiodły.
W teamie z województwa Lubuskiego zabrakło wsparcia zmienniczek. Niestety mała rotacja znów dała o sobie znać, a mając naprzeciwko silnego oponenta ciężko polegać tylko na jednej piątce. - Przez dwie kwarty Taber Spani była wręcz nie do zatrzymania. Prezentowała się naprawdę fantastycznie, lecz jednocześnie wiedzieliśmy, że w pewnym momencie Amerykance zabraknie sił - mówił wprost eks-selekcjoner reprezentacji Polski.
Gdy przed decydującą batalią wynik brzmiał 92:56 kwesta tego kto zgarnie pełną pulę pozostawała absolutnie rozstrzygnięta. - Nie ma w ogóle nad czym dyskutować. Krakowianki zanotowały doskonały występ, bezsprzecznie kontrolując przebieg zmagań - zakończył.