W meczach przedsezonowych Garrett Stutz nie pokazywał się z najlepszej strony - wolno wykonywał swoje manewry podkoszowe, w obronie już również nie przekonywał. Trener Andrej Urlep często zwracał mu uwagę, ale jego rady zadziałały. Amerykanin już na inaugurację ligi pokazał, że drzemią w nim spore umiejętności. Stutz w spotkaniu przeciwko Polpharmie Starogard Gdański rzucił aż 27 punktów (8/13 z gry), dodając do tego 11 zbiórek. Następnie przydarzyły mu się nieco gorsze dwa spotkania z Kotwicą i Śląskiem Wrocław, gdzie zdobył tylko dwa oczka, ale później znów się odrodził. I to jak!
W dwóch pucharowych spotkaniach przeciwko Treflowi rzucił aż 37 punktów. Stutz nie dawał żadnych szans Yemiemu Gadriemu-Nicholsonowi, który był praktycznie bezradny. Swoje spore umiejętności pokazał szczególnie w pierwszym meczu, w którym zdobył 27 oczek (12/14 z gry). W międzyczasie Stutz zagrał kolejne świetne zawody, tym razem sporo krwi napsuł ekipie ze Zgorzelca. Środkowy trafił wszystkie dziesięć rzutów z gry!
Teraz Stutz znów stanie naprzeciw Trefla Sopot oraz Yemi-Gadri Nicholsona. Czy znów pogrąży ich obronę? - Na pewno nie podchodzę do tego pojedynku jakoś specjalnie. To kolejny mecz, który trzeba wygrać i już. Pojedynki indywidualnie nie mają żadnego znaczenia. Trefl to bardzo dobra drużyna, na którą musimy uważać, bo mają wielu dobrych koszykarzy. Oni mogą w każdym momencie zaskoczyć i trzeba być naprawdę skoncentrowanym - podkreśla Garrett Stuz.
Co według Amerykanina będzie kluczem do zwycięstwa? - Musimy solidnie zagrać w obronie i starać się wyprowadzać jak najwięcej kontrataków. W takiej grze czujemy się bardzo dobrze i musimy grać w takim rytmie - mówi Stutz.