W 11. kolejce pierwszoligowych zmagań odbyły się derby województwa śląskiego. Zwyciężyli w nich koszykarze MKS-u Dąbrowa Górnicza, którzy pokonali jedną ze słabszych ekip w lidze, a mianowicie MCKiS Termo Rex S.A. Jaworzno.
- To są teoretycznie słabsze drużyny. Czasami miejsce w tabeli potrafi być mylące, nie musi oddawać potencjału zespołu. W każdym spotkaniu musimy być skoncentrowani, czego w sobotę najlepszym dowodem była pierwsza kwarta, podczas której rywale grali na remis (19:18). Musieliśmy systematycznie powiększać przewagę i udało nam się - wyjaśnił dąbrowski trener Wojciech Wieczorek. MKS ostatecznie triumfował 76:55.
Poza premierową odsłoną spotkanie przebiegało pod dyktando Zagłębiaków, którzy po złapaniu odpowiedniego rytmu gry nie bali się odważnych i efektownych zagrań. Ponadto dużo minut na parkiecie spędzili młodzi zawodnicy. - Takie spotkania to nie tylko okazja do wysokiego zwycięstwa, ale także ogrania koszykarzy. U nas jednak młodzi wchodzą na boisko w każdym meczu, ale w sobotę mieli więcej okazji do przebywania na parkiecie. Juniorzy starsi są już bardziej doświadczeni, dlatego mnie cieszy dobra postawa juniorów, czyli Patryka Wieczorka i Dawida Boryki - podkreślił trener Wieczorek.
Począwszy od drugiej kwarty w grze dąbrowian nie brakowało efektownych akcji - wsadów w wykonaniu Michała Wołoszyna, Macieja Maja czy chociażby Marcina Piechowicza, który razem z Patrykiem Wieczorkiem nie bał się zagrać na alley oop.
Najwięcej efektownych akcji było w czwartej odsłonie. - W ostatniej kwarcie zagraliśmy bardzo efektownie. Marcin Piechowicz fantastycznie podał na alley oop, mnie później również udało się tak zagrać. W tej części meczu bardziej wyluzowaliśmy się i cieszyliśmy się grą, dzięki czemu ta gra wyglądała efektownie - zaznaczył Patryk Wieczorek.
Po takiej grze dąbrowskich koszykarzy, kibice MKS-u niejednokrotnie używali określenia "Lob City". Czy ten przydomek przylgnie do zagłębiowskiej drużyny na dłużej?
- Te efektowne zagrania, których byliśmy świadkami, zawodnicy robią na własną odpowiedzialność. Muszą być odpowiednie warunki spełnione, by w takich sytuacjach piłka dotarła do adresata, musi być błąd w obronie, trochę miejsca w okolicy obręczy, a wtedy może odbyć się najważniejsze, czyli precyzyjne podanie, a wbrew pozorom to jest duża sztuka. Jeśli chłopcy zepsuliby jedną taką próbę, to tolerowalibyśmy to, natomiast jeśli drugie, czy trzecie podanie byłoby zepsute, to byłaby "awantura" w szatni - powiedział Wojciech Wieczorek.