Paul Graham kontuzji doznał w starciu z Treflem Sopot. Choć początkowo uraz wydawał się niezbyt groźny, ostateczna diagnoza nie była korzystna - wedle pierwszych prognoz koszykarz miałby pauzować kilka miesięcy.
- Niestety, zanim Paul odzyska pełną sprawność musi minąć dużo czasu. Przewidywany okres rehabilitacji to trzy do czterech miesięcy - mówił wówczas Dominik Narojczyk, trener przygotowania fizycznego w Anwilu.
Dzisiaj już jednak wiadomo, że najczarniejszy scenariusz się nie sprawdzi i koszykarz będzie do dyspozycji trenera Miliji Bogicevicia szybciej niż w lutym czy marcu.
- Miałem ostatnio spotkanie z lekarzem, który powiedział mi, że niemalże na 100 procent będę mógł grać już pod koniec stycznia. Rehabilitacja jest szybsza niż się spodziewałem. To świetna wiadomość, ale ja osobiście podchodzę do niej bardzo spokojnie. Będę się cieszył wówczas, gdy otrzymam informację: "możesz grać w następnym meczu". A na razie na spokojnie - tłumaczy 28-latek.
Amerykański rzucający ma świadomość, że powrót na parkiet nie oznacza automatycznie powrotu do skutecznej gry. Dlatego nie będzie na siłę forsował przyspieszenia całego procesu. - Nie chcę wywierać na nikim presji i nie chcę, by na mnie ją wywierano. Spokojnie przygotowuję się do powrotu, przechodząc kolejne etapy rehabilitacji. Wieści są optymistyczne, ale przede wszystkim liczy się dobro zespołu. A zespół gra obecnie wyśmienicie, więc pośpiech na pewno byłby w tym momencie złym doradcą - dodaje Graham.