- Przed każdym meczem oglądamy płyty z meczami rywali, oglądamy poszczególnych zawodników, przypatrujemy się konkretnym akcjom i setom. Od strony teoretycznej my, koszykarze, zawsze jesteśmy bardzo dobrze przygotowani przez trenerów. Pytanie zawsze brzmi: jak będzie wyglądała realizacja założeń na parkiecie i czy rywal nie wprowadzi czegoś nowego - powiedział przed meczem Energi Czarnych Słupsk z Anwilem Włocławek skrzydłowy drugiego zespołu, Mateusz Kostrzewski.
Dwa dni po ostatniej syrenie, niedzielne spotkanie można ocenić już na chłodno i wniosek jest tylko jeden - Rottweilery zagrały bardzo dobrze taktycznie i z pewnością zrealizowały założenia sztabu trenerskiego.
[i]
- Chcieliśmy ograniczyć ich rzuty z dystansu. Wiedzieliśmy o tym, że nie zagra Garrett Stutz, więc skoncentrowaliśmy się, by odebrać im jeszcze jedną broń[/i] - tłumaczy Kostrzewski, a skuteczność 7/19 zza łuku Energi Czarnych potwierdza słowa 24-letniego skrzydłowego. Anwil całkowicie wyłączył również akcje pick and roll słupskiego zespołu - rozgrywający gospodarzy zdobyli tylko jedną trójkę po tego typu zagraniu.
Przed pojedynkiem oba zespoły miały ten sam bilans (6-3), więc zwycięstwo pozwoli włocławianom umocnić się w czołówce tabeli. Obecnie ekipa Miliji Bogicevicia zajmuje drugie miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi, mając czwarty stosunek punktów zdobytych do straconych.
- Czarni grali osłabieni, ale my również. Przecież cały czas nie ma z nami dwóch naszych rzucających, Paula i Piotrka. Momentami jest ciężko, czasami brakuje sił w końcówkach spotkań, ale walczymy, staramy się nadrabiać charakterem i nie odpuszczać. I na razie nam to bardzo dobrze wychodzi - wyjaśnia Kostrzewski, dla którego niedzielne spotkanie miało wartość podwójną. W końcu poprzedni sezon spędził w Słupsku pod okiem Andreja Urlepa. - Fajnie jest wrócić do Gryfii, ale jeszcze fajniej jest wygrać w tej hali.