W sobotę sopocianie tylko w pierwszej połowie mieli drobne problemy ze Śląskiem Wrocław. Na przerwę to goście schodzili z czteropunktowym prowadzeniem 43:39, ale później na parkiecie dzielili i rządzili już tylko gospodarze. - W pierwszej połowie meczu ze Śląskiem Wrocław nasza obrona bardzo szwankowała, bo atak był na swoim poziomie. Daliśmy sobie rzucić aż 43 punkty i to było zdecydowanie za dużo jak na 20 minut. Po przerwie wyszliśmy z innym nastawieniem i ten wynik od razu się zmienił - uważa Michał Michalak, który w sobotnim meczu zdobył 17 punktów i był drugim najlepszym strzelcem w zespole.
Treflowi zdarzyły się słabsze momenty w tym spotkaniu, ale sprawę nieco bagatelizuje 20-letni zawodnik Trefla. - Myślę, że przestoje zdarzają się najlepszym drużynom, nam też przytrafiają się takie słabsze momenty. Trzeba tego unikać, ale uważam, że mimo słabszej gry to potrafimy odjechać rywalowi na bezpieczną przewagę - podkreśla Michalak.
Sopocianie w pełni wykorzystali swoją siłę podkoszową. Yemi Gadri-Nicholson był nie do zatrzymania dla wrocławskich środkowych. Zdobył 24 punkty i 13 zbiórek. - To było nasze takie założenie przed meczem, żeby dużo grać pod kosz, bo tam mieliśmy swoje przewagi. Wykorzystaliśmy to, bo Yemi Gadri-Nicholson zdobył dużo łatwych punktów. Można powiedzieć, że wykonaliśmy swój plan przedmeczowy - zauważą Michalak, który w wielkim skupieniu czeka na piątkowe spotkanie z Asseco Gdynia. - Mecze derbowe mają dodatkowy smaczek. Gramy z lokalnym rywalem, więc zapowiada się ciekawe spotkanie - mówi reprezentant Polski.
Michalak w tym spotkaniu stanie naprzeciw swoich kolegów z kadry U-20 - Sebastiana Kowalczyka oraz Filipa Matczaka. Przed meczem nie zamierza jednak "przekomarzać się" z graczami Asseco.
- Nie ma co tutaj pisać sms-ów przed meczem, ponieważ po meczu można się spotkać i "zbić piątkę" z kolegami. Mecz to jest mecz i trzeba po prostu wykonać swoją pracę - podkreśla zawodnik Trefla Sopot.