Mimo że radomianie udanie wystartowali, to z czasem jednak inicjatywę przejęli gospodarze. Anwil nie dominował, ale zdołał objąć prowadzenie i długo je utrzymywać. W 10. minucie meczu włocławianie prowadzili siedmioma punktami, ale wówczas to koszykarze Rosy odpowiednio zareagowali i na początku drugiej odsłony szybko odrobili straty.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego notowali zrywy, po których albo wyraźnie zbliżali się do przeciwnika, albo w całości odrabiali straty. To wynik nie tylko dobrej postawy Korie'ego Luciousa, ale również świetnej postawy w strefie podkoszowej, zwłaszcza na atakowanej tablicy. Dość niespodziewanie najskuteczniejszym zawodnikiem "Rottweilerów" do przerwy był Kostrzewski, ale trener Milija Bogicević na niedobór opcji w ofensywnie nie mógł narzekać.
Po wznowieniu gry Anwil nie był już tak łaskawy. Włocławianie zdołali złapać odpowiedni rytm i grali znakomicie w ofensywie, gdzie prym wiedli Michał Sokołowski i Keith Clanton. Amerykanin potrafił nawet zdobyć punkty, przebiegając przez całe boisko. Zawodnicy Bogicevicia zdołali tym samym uciec radomianom i na 10 minut przed końcem mieli 11 punktów przewagi.
To zapewniło "Rottweilerom" spokój w ostatniej odsłonie. Niby radomianie próbowali jeszcze wrócić do gry, w pewnym momencie rzeczywiście zdołali zmniejszyć dystans, tyle że znacznie lepiej finiszowali gospodarze. Danilo Mijatović tylko w ostatniej minucie podreperował dorobek swój i drużyny o pięć punktów. Tymczasem Rosa nie zdołała w żaden sposób odpowiedzieć, dlatego też uległa w Hali Mistrzów dość wyraźnie.
Anwil Włocławek - Rosa Radom 87:76 (22:17, 20:22, 23:15, 22:22)
Anwil: Clanton 16, Mijatović 16, Sokołowski 13, Hajrić 12, Katnić 12, Kostrzewski 10, Dulkys 8, Witliński 0.
Rosa: Dłoniak 20, Archibeque 18, Lucious 17, Radke 8, Łączyński 4, Zalewski 3, Majewski 3, Adams 3, Kardaś 0, Witka 0.