W meczu ze Śląskiem Wrocław Seid Hajrić po raz 171. wystąpi w barwach Anwilu Włocławek w polskiej ekstraklasie. Kapitan Anwilu jest obecnie na piątym miejscu pod względem liczby rozegranych spotkań, ustępując tylko czterem graczom: Andrzejowi Plucie (207), Romanowi Prawicy (219), Tomaszowi Jankowskiemu (222) czy Igorowi Griszczukowi (338).
Tym samym, Hajrić to jedyny koszykarz z obecnego składu Anwilu, pamiętający "świętą wojnę" ze Śląskiem Wrocław sprzed momentu, w którym wrocławski został wycofany z rozgrywek przed pięcioma laty. - Mecze ze Śląskiem to jest coś, na co czeka się cały sezon. A w przypadku naszego zespołu - nawet kilka lat jeśli chodzi o mecze w Hali Mistrzów. To wielkie wydarzenie nie tylko dla klubu, ale i dla całego miasta - mówi Seid Hajrić.
Kapitan włocławskiej drużyny mierzył się z wrocławskim klubem, nie licząc obecnych rozgrywek, ośmiokrotnie i wszystkie spotkania miały miejsce w latach 2004-2007. Bilans wychodzi po równo - cztery zwycięstwa oraz cztery porażki, choć smak tego bilansu jest jednak nieco gorzki, gdyż zawiera przegraną walkę o brąz.
- Pamiętam jak rozmawialiśmy przed meczami o brąz z AZS Koszalin. Powiedziałem wtedy, że nie chcę przeżywać tego, co przeżywałem w sezonie 2006/2007, gdy najpierw wygraliśmy pierwszy mecz, a potem Śląsk wygrał dwukrotnie i zgarnął trzecie miejsce. To było jedno z najgorszych sportowych doświadczeń w moim życiu - mówi zawodnik.
30-letni koszykarz zdaje sobie sprawę z tego, że to na jego barkach spoczywa obowiązek przekazania reszcie zespołu tego, jak ważne spotkanie czeka ich w poniedziałek. - Jak tylko wróciliśmy po świętach do treningów, zaczęliśmy się nakręcać do tego pojedynku. Mam nadzieję, że czeka nas wielkie spotkanie. Zamierzamy dać z siebie wszystko i pokonać Śląsk. Wiemy, że na trybunach będzie pełna mobilizacja. Obowiązkiem drużyny będzie zatem dostosować się poziomem do dopingu kibiców - tłumaczy Hajrić.