Niewiele ponad sześć minut na tarnobrzeskim parkiecie przebywał Kamil Łączyński. Po jeden z akcji, w której został powstrzymany faulem przez Rafała Rajewicza nabawił się urazu kolana. - Kamil ma takie małe kłopoty z tym kolanem, to samo było przed sezonem. Musi udać się do lekarza. Mam nadzieję, że będzie to tylko krótka przerwa - powiedział po niedzielnym meczu trener Wojciech Kamiński.
Rozgrywający bardzo dobrze wszedł w mecz. Uraz odniesiony już na początku spotkania sprawił, że rotacja na obwodzie Rosy Radom została jeszcze bardziej zawężona. - Więcej będziemy wiedzieć dopiero po dokładniejszych badaniach. Natomiast na pewno coś mu się stało, bo nie był w stanie kontynuować gry - dodał trener radomian.
Dzień po meczu wiadomo już jednak było, że kontuzja Łączyńskiego nie jest groźna. Zawodnik powinien zagrać już w następnym spotkaniu swojej drużyny. - Jak się okazało nic poważnego się nie stało. Noga nie spuchła, więc na 99,9 procent będę do dyspozycji trenera w sobotę w spotkaniu przeciwko Polpharmie - przyznaje rozgrywający Rosy.
Z powodu niedyspozycji 24-letniego gracza blisko 33 minuty otrzymał od trenera Korie Lucious. Amerykanin świetnie wykorzystał swoją szansę i poprowadził gości do wygranej. Dla Luciousa był to najlepszy mecz w Tauron Basket Lidze, który wreszcie potwierdził jego nieprzeciętne umiejętności.