Kibice zielonogórskiego Stelmetu przyzwyczaili się do tego, że David Barlow częściej odpoczywa niż gra. Jego liczba minut oraz statystyki w tym sezonie nie zachwycają. Australijczyk wystąpił tylko w pięciu meczach TBL - średnio na parkiecie w tych spotkaniach spędzał prawie 15 minut, w ciągu których notował 3,4 punktu oraz 2,4 zbiórki. Nieco lepiej było w Eurolidze, gdzie Barlow również zagrał w pięciu pojedynkach (4,2 oczek oraz 1,6 zbiórek).
W ostatnim meczu ligowym przeciwko Kotwicy Kołobrzeg Australijczyk nie znalazł się nawet w 12-osobym składzie meczowym. Wypadł z niego, ponieważ do drużyny wrócił Mantas Cesnauskis, który z każdym spotkaniem powinien otrzymywać coraz więcej szans od Mihailo Uvalina. Z kolei Barlow po raz kolejny w tym sezonie oglądał kolegów z perspektywy trybun i nic tak naprawdę nie wskazuje na to, żeby ta sytuacja miała się zmienić.
Sztab szkoleniowy, jak i sami działacze zawiedzeni są postawą Australijczyka, z którym wiązano duże nadzieje. Problemy z Barlowem były już od samego początku, ponieważ 30-latek do Zielonej Góry przyjechał z kontuzją Achillesa, którego tak naprawdę nie wyleczył do dzisiaj.
Jeśli w drużynie zajdą zmiany to właśnie pierwszym zawodnikiem do "odstrzału" będzie Dawid Barlow, którego nikt w Zielonej Górze już nie chce.