- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu, ponieważ przeciwnik był we wszystkim lepszy od nas - i w ataku, w obronie i przygotowaniu mentalnym. Wszystko robił lepiej, szybciej i mocniej - zaczął Darius Maskoliunas, opiekun Trefla Sopot, dla którego była to dopiero trzecia porażka w sezonie. Wcześniej sopocianie przegrali z Energą Czarnymi Słupsk oraz właśnie Stelmetem Zielona Góra. Jednakże w tym sezonie nie zdarzyło się jeszcze tak, żeby sopocianie byli aż tak bezradni, jak w niedzielnym meczu. W ekipie Maskoliunasa zawiodło niemal wszystko - nie było kreatora gry, ani skutecznego strzelca. Adam Waczyński zdobył zaledwie dziewięć punktów, z kolei Yemi Gadri-Nicholson dołożył tylko sześć oczek.
- Na początku byliśmy nieco przestraszeni. Brakowało koncentracji, byliśmy bardzo nerwowi. Nie wiem do końca, czego było to wynikiem. Takie mecze się niestety zdarzają. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że graliśmy ze świetnym zespołem, który na tę chwilę jest już bardzo zgranym teamem. Stelmet wygląda zdecydowanie inaczej niż na początku sezonu - dodawał trener Maskoliunas, który podkreślał, że wcześniej jego podopieczni nie grali z tak dobrym zespołem jak Stelmet Zielona Góra.
- Dotąd wszyscy nasi przeciwnicy grali nieco inaczej w obronie. To zaskoczyło chłopaków, którzy się gubili i podejmowali czasami śmieszne decyzje. Dostaliśmy srogą lekcję i trzeba wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. Musimy pracować nad poprawą błędów - zaznaczał trener Maskoliunas.
Już w niedzielę sopocianie zagrają na wyjeździe z AZS Koszalin, który jest podrażniony po ostatniej porażce z PGE Turowem Zgorzelec. - Czeka nas ciężka druga połowa sezonu, ze względu na dużą ilość wyjazdowych meczów, więc musimy szybko naprawić niedociągnięcia - komentował litewski opiekun Trefla.