- Wynik trochę mylący. Losy meczu ważyły się do ostatniej minuty. Cieszymy się ze zwycięstwa i dobrze rozpoczętego roku. Mam nadzieję, że tak dalej pójdzie. Staraliśmy się odrobić stratę z pierwszego meczu, bo w ogólnym rozrachunku może mieć to znaczenie, ale postaramy się w następnych meczach, żeby to nie grało żadnej roli - stwierdził Michał Kwiatkowski.
Spójnia wygrała w sobotę, choć na minutę przed końcem był jeszcze remis. Wcześniej stargardzianie roztrwonili dziesięciopunktową przewagę i pozwolili Astorii wyjść na prowadzenie. Stało się tak przez fatalny początek trzeciej kwarty. Sytuacja była kopią tej z początku meczu. Pierwsze kilka minut przyjezdni wygrali 11:2, a po zmianie stron zdobyli dziewięć punktów z rzędu. - Nie wiem, czy nas zaskoczyli. Jakoś słabo zaczęliśmy. Ciężko mi powiedzieć z czego to wynika, że tak weszliśmy w pierwszą i trzecią kwartę - zaznaczył rozgrywający.
Michał Kwiatkowski zdobył 23 punkty. Trafił osiem z trzynastu prób z gry w tym 4/8 za trzy punkty. Mimo że nie wyszedł w pierwszej piątce, szybko zastąpił Adriana Sulińskiego, i większość meczu rozegrał w duecie z Marcinem Stokłosą. Wzrost formy rozgrywającego był już zauważalny w turnieju finałowym Intermarche Basket Cup. Jego dobry występ w meczu o trzecie miejsce okazał się niewystarczający do zwycięstwa. - Tam już forma zwyżkowała. Szkoda, że przegraliśmy i nie przyjedzie do nas Anwil. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. W sobotnim meczu akurat wpadały "trójki" - przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Teraz przed Spójnią kilka trudniejszych gier. Trzy z czterech najbliższych meczów stargardzianie zagrają na wyjazdach, a pojedynek u siebie z Polskim Cukrem SIDEn Toruń będzie równie wymagającym wyzwaniem. - W Toruniu podjęliśmy walkę. Też zawaliliśmy początek, bo nam odskoczyli na kilkanaście punktów. Później odrobiliśmy straty i kilka akcji zaważyło, że przegraliśmy siedemnastoma punktami - wspomniał pierwszy mecz z liderem I ligi. - Oczywiście będziemy walczyć - dodał.