Dymisja? To nie kibice będą mnie zwalniać! - rozmowa z Romanem Olszewskim, prezesem Polpharmy Starogard Gdański

- Prawda jest taka, że sytuację może zmienić jedynie prezes, który przyniesie dwa miliony w kieszeni. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach jest ktoś w stanie wyłożyć taką sumę - mówi Roman Olszewski.

[b]

Karol Wasiek: Znając pana, to jestem niemal przekonany, że w meczach ze Śląskiem oraz z Asseco zakładał pan zwycięstwa.[/b]

Roman Olszewski: Po wygranych meczach z Energą Czarnymi Słupsk oraz Rosą Radom byłem niemal przekonany, że zespół wszedł na te odpowiednie tory. Tym bardziej, że ze Śląskiem graliśmy u siebie i prawdą jest, że ta drużyna lepiej czuje się w meczach domowych niż wyjazdowych i byłem przekonany w 100 procentach, że my ten mecz wygramy. Nie ukrywam, że przed spotkaniem ze Śląskiem, byłem zdania, iż możemy powalczyć o play-offy, czy nawet "szóstki". Jednakże tym warunkiem podstawowym były zwycięstwa właśnie ze Śląskiem oraz z Asseco. Przechodząc do tego meczu w Gdyni to nieco się go obawiałem, bo ta drużyna na własnym parkiecie jest niezwykle groźna. Przede wszystkim walczą przez całe spotkanie i to daje dobre efekty. Nie ma jednak co ukrywać, że ta sobotnia porażka była kompromitacją.

O co w takim razie gra teraz Polpharma? Play-offy są nadal w zasięgu ręki?

- Szansa jest praktycznie na wszystko, ponieważ to jest sport. Proszę zobaczyć, co zrobili nasi reprezentanci w piłkę ręczną w meczu z Białorusią. Byli już niemal w beznadziejnej sytuacji, ale dzięki zaangażowaniu, walce, determinacji udało im się wygrać. W Polsce o naszym zespole mówi się, że personalnie nie wygląda tak źle. Problem tkwi jednak w głowach zawodników. Na pewno nikt się nie podda, ponieważ zostało siedem spotkań w rundzie zasadniczej oraz dziesięć meczów w "szóstkach". Mam nadzieję, że ten zespół zacznie funkcjonować, bo wszyscy jesteśmy zniesmaczeni tym, co ci zawodnicy prezentują. Gramy zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nastąpiła zmiana trenera, jak i graczy, ale oprócz tych dwóch meczów, to tak naprawdę nie widać dużej poprawy w grze zespołu.

[b]

Zaufanie do trenera Jankowskiego jest coraz mniejsze?[/b]

- Trener Jankowski robi wszystko, co w jego mocy. Przekazuje zawodnikom wszystkie cenne informacje, gracze dobrze trenują, scouting mają robiony niemal od podstaw. Tylko teraz wszystko to trzeba przenieść na boisko. Z Czarnymi, Rosą dobrze to wyglądało, z kolei w Gdyni to była kompletna kompromitacja. Słyszałem, że kibice mają do mnie pretensje, ale ja nie wyjdę na parkiet i nie będę grał za zawodników.

Kibice ostatnio coraz częściej to pana obwiniają za te porażki. Jak pan do tego podchodzi?

- Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w tym sezonie mamy najmniejszy budżet w historii klubu. Do samego końca walczyliśmy o to, żeby zebrać ten minimalny budżet. Tylko nie wiem, czy kibice zdają sobie sprawę z tego, że te dwa miliony brutto jest przeznaczonych na całą działalność klubu, a nie tylko na zawodników. To trzeba jasno powiedzieć! Te pieniądze są na organizacje, wyjazdy, hotele, sędziów, pensje zawodników. Może ludzie nie zdają sobie z tego sprawy?

Macie dwa miliony w kasie, czy jednak ten budżet jest nieco większy?

- Naszym celem było uzbieranie takiego budżetu, który spełniłby wszystkie wymagania. Mamy pieniądze realne, a nie wirtualne. Nigdy nas takie rzeczy nie interesowały. U nas zawsze te płatności są na czas. Nie chcę ściągać sześciu zawodników i później skończyć sezon z astronomicznym zadłużeniem. To nie jest droga!

[b]

Przyszłość klubu rysuje się w kolorowych barwach, czy wręcz przeciwnie?[/b]

- Jestem dobrej myśli, ale jest to decyzja właściciela i rady nadzorczej klubu, co będzie dalej. Na razie koncentrujemy się na tym sezonie, bo chcemy go zakończyć w miarę przyzwoicie. Nie chcemy skończyć na dwóch ostatnich miejscach. Trzeba walczyć, bo wiara umiera ostatnia. Proszę mi uwierzyć, że inaczej patrzy się na drużynę, która uciekła z tych ostatnich miejsc i jest na 9-10 lokacie. Wówczas inaczej się rozmawia, negocjuje ze sponsorami. Wiem, że kibice mogą mieć do mnie pretensje, wypisują tam różne rzeczy o mojej dymisji, ale my jako klub robimy wszystko, co możliwe. Żeby to nieco lepiej wyglądało pod względem marketingowym to potrzebne są nam pieniądze, ale staramy się. Jeżdżą PKS-y do Gdańska, które są obklejone: "Twój klub w twoim mieście". Staramy się nieco ożywić tę koszykówkę na Pomorzu i przypominać, że taki klub w Starogardzie Gdańskim istnieje. Prawda jest taka, że sytuację może zmienić jedynie prezes, który przyniesie dwa miliony w kieszeni. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach jest ktoś w stanie zainwestować taką kwotę. Proszę mi wierzyć, że jeździłem po wielu firmach, byłem nawet w Ministerstwie Skarbu Państwa. Pytałem, czy jakaś państwowa spółka nie byłaby zainteresowana sponsorowaniem klubu. Niestety... rozmowa skończyła się na jednym spotkaniu.

Do kiedy obowiązuje umowa z Polpharmą?

- Umowa kończy się w maju tego roku.

Jakieś rozmowy już podjęliście?

- Na razie jeszcze nie. Ten sezon trzeba dokończyć i zająć jak najlepsze miejsce w tabeli. Miejmy nadzieję, że ta koszykówka nadal będzie, bo to jest jedyna atrakcja w tym mieście. Rozumiem, że kibice są zniesmaczeni, ale pretensje proszę kierować do zawodników, a nie zarządu, czy sponsorów!

Podobno przed meczem z Czarnymi Słupsk chciał się pan podać do dymisji. To prawda?

- To nie jest prawda. Jestem sportowcem i będę walczył do samego końca. Nie poddam się! Jeśli ktoś miałby mnie zwolnić to na pewno nie kibice, a rada nadzorcza.

Mógłby pan wyjaśnić sytuację z Bartoszem Sarzało? Dlaczego został on odwołany z funkcji kapitana zespołu?

- To są sprawy drugorzędne, bo to jest decyzja trenera. Są ważniejsze sprawy niż ta cała sytuacja. Bo kapitanem raz się jest, a później to się zmienia. To nie jest żadna ujma. Ja też byłem kapitanem i później przestałem nim być. Dla mnie najważniejszy był wynik sportowy, wyjść, grać i wygrywać mecze, a nie kompromitować się i osiągać niechlubne wyniki.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: