Zaskoczenia nie było - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.

Krakowianki sobotniego popołudnia w pełni zrealizowały nakreślony plan, pokonując Akademiczki z Gorzowa 76:44. Właściwie od drugiej kwarty miejscowe zdominowały boiskowe wydarzenia.

Adam Popek
Adam Popek

Początek sobotniego pojedynku wypadł dość słabo. Wiślaczki popełniały mnóstwo strat, dlatego gra była nieskuteczna. Brakowało elementu wykończenia, a najczęściej miejscowe trafiały po rzutach osobistych. Stąd nie odskoczyły błyskawicznie gorzowiankom, które również prezentowały poziom daleki od oczekiwań. Raz za razem piłkę w stronę kosza posyłała Taber Spani. Amerykanka ewidentnie wierzyła we własne umiejętności, lecz najczęściej pudłowała.

Przyjezdnym należało oddać, że potrafiły wywalczyć zbiórki ofensywne, dzięki czemu parokrotnie ponawiały swoje akcje. To mocno rozzłościło trenera Stefana Svitka. Słowak domagał się od podopiecznych przede wszystkim zastawiania, by do podobnych zajść więcej nie dochodziło.

Mimo wielu mankamentów miejscowe zakończyły pierwszą kwartę wynikiem 16:9 i zaraz na starcie drugiej "ćwiartki" wyraźnie zdystansowały Akademiczki. Wśród najlepszych zawodniczek znalazła się oczywiście Jantel Lavender. 25-latka dominowała w strefie podkoszowej. Gdy wypracowała sobie pozycję, wówczas jej powstrzymanie graniczyło z cudem. Dodatkowo okazywała się bardzo pożyteczna przy kontrach. Właśnie w ten sposób krakowianki trochę wyśrubowały rezultat, efektem czego długą przerwę spędziły prowadząc 39:19.

AZS nie miał pomysłu jak zaskoczyć oponenta. Próżno przychodziło znalezienie liderki, która wzięłaby ciężar odpowiedzialności na własne barki. Niby wspominana Spani próbowała cokolwiek zrobić, ale jej decyzje najczęściej wypadało określić jako zbyt egoistyczne. Analizując dokonania całego teamu natomiast zaledwie 20 procent piłek lądowało w obręczy.

Zmiana stron nie przyniosła odmiany scenariusza. Uczestnik Euroligi bez najmniejszych problemów kontrolował sytuację. Przewagę wzrostu udanie wykorzystywała Zane Tamane, wyższa od środkowej oponenta, Chineze Nwagbo o 15 centymetrów. Więcej minut niż zwykle otrzymała Paulina Pawlak. Polka także całkiem popranie radziła sobie na parkiecie, zdobywając kilka "oczek" za sprawą "strzałów" z półdystansu. Piąty klub sezonu zasadniczego zaś walczył praktycznie o zachowanie honoru. Nie istniały żadne realne przesłanki ku zagrożeniu srebrnemu medaliście. Mały plusik wypadało przyznać Zoll. Eks-rozgrywająca CCC Polkowice przynajmniej dokładała starań, żeby podaniami ożywić grę drużyny.

Decydująca batalia stanowiła zaledwie formalność. Niewiadomą pozostawały tylko rozmiary triumfu Białej Gwiazdy. Finalnie zwyciężyła 76:44 i już może przygotowywać się pod kątem konfrontacji w Stambule, gdzie naprzeciwko niej stanie tamtejsze Fenerbahce, aktualnie drugi zespół Starego Kontynentu.

Wisła Can Pack Kraków - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. 76:44 (16:9 23:10 17:10 20:15)

Wisła:
Lavender 22, Tamane 11, Quigley 10, Żurowska 8, Pawlak 6, McCray 6, Skobel 6, Szott-Hejmej 2, Jujka 2, Krężel 2, Quvina 1.

KSSSE:
Spani 11, Zoll 10, Nwagbo 7, Jaworska 4, Piekarska 4, Dźwigalska 2, Czarnodolska 2, Jaworska 2, Trębicka 2, Szajtauer 0.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×