W spotkaniach poprzedzających starcie ze Śląskiem Łukasz Majewski nie zaliczał się do grona najlepiej punktujących zawodników Rosy. Jak jednak wielokrotnie podkreślał, nie taka jest jego rola w zespole, nie zawsze musi być pierwszoplanową postacią. Doświadczenie takiego koszykarza jest jednak nieocenione w bardzo ważnych meczach. Tak też było w sobotniej konfrontacji - w ostatnich minutach czwartej kwarty dwukrotnie trafił z dystansu. Łącznie zgromadził na swoim koncie 15 punktów.
- Gratulacje dla obu drużyn świetnej walki, zaangażowania. Takie spotkanie pokazuje, że warto promować polską koszykówkę - podkreślił po ostatniej syrenie. Radomianie zwyciężyli 90:88, a potrzebowali do tego aż dwóch dogrywek. Zawody obfitowały w emocje. - Takie mecze trzymają w napięciu do samego końca, cieszą oko - przyznał skrzydłowy.
Wobec porażki Asseco, Rosa zajmuje szóste miejsce w tabeli , mając obecnie na koncie 26 punktów, czyli o 1 więcej od gdynian i Śląska. - Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa, dwa punkty jadą do Radomia. To było niezwykle ważne starcie w kontekście walki o górną "szóstkę", bo biły się dwie równorzędne ekipy - zaznaczył "Maja".
Przyjezdni świetnie wytrzymali 50 minut walki pod względem kondycyjnym. Nie zawiodła ich również psychika. - Dziękujemy trenerowi, że świetnie nas przygotował. Zrealizowaliśmy dobrze większą część założeń taktycznych, bo oczywiście nigdy nie jest tak, że uda się 100 procent wcielić w życie. Mimo paru głupot było to udane spotkanie w naszym wykonaniu - zakończył skrzydłowy.