Milija Bogicević: Czy ja jestem może jakiś mędrzec czy czarodziej?!
Rzadko się zdarza by na pomeczowej konferencji trener drużyny przeprowadził ponad sześciominutowy monolog. Tak długo po starciu z Energą Czarnymi wypowiadał się szkoleniowiec Anwilu, Milija Bogicević.
Anwil Włocławek pokonał Energę Czarnych Słupsk 65:63 i dzięki temu zwycięstwu zagra w sobotę ze Śląskiem Wrocław w półfinale Intermarche Basket Cup. Gospodarze wygrali, choć rywal dysponował, wydawać by się mogło, zdecydowanie silniejszym składem, co po spotkaniu akcentował trener Milija Bogicević.
- Bardzo cieszę się z tego powodu, że wygraliśmy ten mecz. Jak wszyscy widzimy, oblicze Czarnych od ostatniego meczu, gdy wygraliśmy w Słupsku, całkowicie się zmieniło. Jest nowa jedynka, nowy podkoszowy, do gry wrócili Trice oraz Stutz. Dlatego dla mnie ta wygrana jest tym cenniejsza - rozpoczął serbski szkoleniowiec.
Serbski szkoleniowiec z pewnością chciałby zatrudnić koszykarza na miejsce Keitha Clantona, z którym rozwiązano kontrakt z powodu kontuzji. W obliczu niepewnej przyszłości, włodarze klubu nie podpiszą jednak umowy z nowym graczem i tym samym Anwil dogra sezon tylko trójką nominalnych podkoszowych oraz Mateuszem Kostrzewskim w roli fałszywej czwórki. Trzeba jednak zaznaczyć, że to sam trener budował skład, w którym zdecydował się na zakontraktowanie jedynie czterech graczy podkoszowych, nie zatrudniając przy tym żadnego typowego środkowego. Poza tym, sytuacja w klubie nie jest do końca taka zła, wszak do gry wrócił Paul Graham i obecnie kadra meczowa Anwilu liczy dziewięciu graczy.
- Przez te kontuzje nie mamy żadnego komfortu. Ja trochę udawałem ślepego, że brakuje mi jedynki, że brakuje mi teraz gracza za Keitha... Ogółem brakuje mi dwóch zawodników w rotacji - kontynuował swój wywód trener, dodając - Mimo to nadal mamy swoje marzenia i swoje cele: najpierw górna szóstka, później miejsce w pierwszej czwórce, a potem medal. A wszystko to chcemy osiągnąć z zespołem, który wygląda, jak wygląda...
Po kwestiach kadrowych, Serb ponownie wrócił do meczu z Energą Czarnymi, zaznaczając, że skład jakim obecnie dysponuje Andrej Urlep, już na starcie zapewnia rywalom... 20 punktów przewagi. - Moi chłopacy zostawiają serce, bo przecież taka Energa, to jak zaczyna mecz, to już na początku jest wynik 0:20. My wygraliśmy mecz dwoma punktami, a więc dla mnie - różnicą 22 oczek. A kadrowo jesteśmy teraz półką, nie obrażając, Polpharmy czy Siarki (Stabillu Jezioro - przyp. M.F.). Ja straciłem ostatnio zawodnika, drugiego zawodnika jeśli chodzi o eval, a mimo to nadal chcemy być w górnej szóstce i walczyć o medale, to ja się pytam siebie: czy ja jestem może jakiś mędrzec czy czarodziej? Nie mamy w zespole żadnej opcji wymiany zawodnika. Na naszej oficjalnej stronie po rozwiązaniu umowy z Keithem przeczytałem, i to jest pierwsza oficjalna informacja z klubu w tej kwestii, że nie będziemy brać żadnego zawodnika i to nadal jest bardzo normalne - żalił się serbski trener, ponownie zmieniając temat.
Trener Bogicević ma za złe, że nie może zatrudnić żadnego koszykarza w miejsce Clantona, akcentując, że w lidze wzmacniają się, czy też wymieniają graczy w przypadku pomyłki transferowej, nawet kluby z niższej półki niż Anwilem. Jednakże może mieć za złe jedynie losowi. Inne kluby TBL znają bowiem swoją przyszłość i jednocześnie w żadnym z nich nie ma sytuacji, w której spogląda się na horyzont oddalony maksymalnie od kilka tygodni. Włocławski klub nie ma środków, by zatrudnić kolejnego gracza, a jedyne możliwe wyjście w danej sytuacji jest takie, by rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron z jednym z droższych zawodników, np. z rozczarowującym przez cały sezon Dusanem Katniciem, a w jego miejsce sprowadzić dwóch o wiele tańszych graczy na pozycje playmakera i centra. Niestety, również w tej sytuacji są przeszkody: rynek jest mocno przebrany, gwarancji jakości nie ma żadnej, a dodatkowo wolne środki uzyskane z hipotetycznego rozwiązania umowy musiałyby zostać pomniejszone o licencje dla graczy. W obecnym przypadku to o kilkadziesiąt tysięcy złotych za dużo. I o kilka miesięcy za późno, ale to przecież szkoleniowiec decyduje o personaliach drużyny... - Ja muszę powiedzieć, że czuję się bardzo niekomfortowo, że ludzie obok klubu i z klubu wyzywają moich zawodników i stosują komplementy negatywne (cytat dosłowny), a moi zawodnicy nie mają ani chwili odpoczynku i nigdy nie mogą zagrać słabego meczu. Bo gdy zagrają, od razu jest presja i dumanie. Na razie jest super, to co osiągnęliśmy, czyli to, że jesteśmy w pierwszej czwórce pucharu - zakończył Bogicević i z tym argumentem akurat nie można się nie zgodzić. Biorąc pod uwagę ilość zawirowań w Hali Mistrzów w tym sezonie, ilość zawirowań związanych z kontuzjami czy sprawami finansowymi, ilość zawirowań, którymi można by obdzielić przynajmniej kilka klubów ligi, bilans 10-7, czwarte miejsce w lidze i awans do Final Four Intermarche Basketu Cup, to wszystko należy uznać za sukces.[urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Piotr Pamuła: Ręka trochę drżała, ale w dobrym kierunku [/urlz]