Milija Bogicević: Czy ja jestem może jakiś mędrzec czy czarodziej?!

Rzadko się zdarza by na pomeczowej konferencji trener drużyny przeprowadził ponad sześciominutowy monolog. Tak długo po starciu z Energą Czarnymi wypowiadał się szkoleniowiec Anwilu, Milija Bogicević.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Anwil Włocławek pokonał Energę Czarnych Słupsk 65:63 i dzięki temu zwycięstwu zagra w sobotę ze Śląskiem Wrocław w półfinale Intermarche Basket Cup. Gospodarze wygrali, choć rywal dysponował, wydawać by się mogło, zdecydowanie silniejszym składem, co po spotkaniu akcentował trener Milija Bogicević.

- Bardzo cieszę się z tego powodu, że wygraliśmy ten mecz. Jak wszyscy widzimy, oblicze Czarnych od ostatniego meczu, gdy wygraliśmy w Słupsku, całkowicie się zmieniło. Jest nowa jedynka, nowy podkoszowy, do gry wrócili Trice oraz Stutz. Dlatego dla mnie ta wygrana jest tym cenniejsza - rozpoczął serbski szkoleniowiec.

Następnie szkoleniowiec przekierował swoją uwagę na inny temat: aktualne problemy zespołu z kontuzjami oraz niepewną przyszłość pod względem finansowym. - My cały czas mamy jakieś problemy. Nie ma niestety komfortu, że kupujemy zawodników lub ich zmieniamy. My jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy przerabiać trójkę na czwórkę, czwórkę na piątkę, trenera na zawodnika… Dopóki mamy energię, trzeba walczyć, ale życie troszeczkę nie jest fair. Widzimy na przykład co się dzieje w Koszalinie, który kupuje Cezarego Trybańskiego. Widzimy inne drużyny, której są niżej pod nami, a które wzmacniają składy - dodawał Bogicević.

Serbski szkoleniowiec z pewnością chciałby zatrudnić koszykarza na miejsce Keitha Clantona, z którym rozwiązano kontrakt z powodu kontuzji. W obliczu niepewnej przyszłości, włodarze klubu nie podpiszą jednak umowy z nowym graczem i tym samym Anwil dogra sezon tylko trójką nominalnych podkoszowych oraz Mateuszem Kostrzewskim w roli fałszywej czwórki. Trzeba jednak zaznaczyć, że to sam trener budował skład, w którym zdecydował się na zakontraktowanie jedynie czterech graczy podkoszowych, nie zatrudniając przy tym żadnego typowego środkowego. Poza tym, sytuacja w klubie nie jest do końca taka zła, wszak do gry wrócił Paul Graham i obecnie kadra meczowa Anwilu liczy dziewięciu graczy.

- Przez te kontuzje nie mamy żadnego komfortu. Ja trochę udawałem ślepego, że brakuje mi jedynki, że brakuje mi teraz gracza za Keitha... Ogółem brakuje mi dwóch zawodników w rotacji - kontynuował swój wywód trener, dodając - Mimo to nadal mamy swoje marzenia i swoje cele: najpierw górna szóstka, później miejsce w pierwszej czwórce, a potem medal. A wszystko to chcemy osiągnąć z zespołem, który wygląda, jak wygląda...

Po kwestiach kadrowych, Serb ponownie wrócił do meczu z Energą Czarnymi, zaznaczając, że skład jakim obecnie dysponuje Andrej Urlep, już na starcie zapewnia rywalom... 20 punktów przewagi. - Moi chłopacy zostawiają serce, bo przecież taka Energa, to jak zaczyna mecz, to już na początku jest wynik 0:20. My wygraliśmy mecz dwoma punktami, a więc dla mnie - różnicą 22 oczek. A kadrowo jesteśmy teraz półką, nie obrażając, Polpharmy czy Siarki (Stabillu Jezioro - przyp. M.F.). Ja straciłem ostatnio zawodnika, drugiego zawodnika jeśli chodzi o eval, a mimo to nadal chcemy być w górnej szóstce i walczyć o medale, to ja się pytam siebie: czy ja jestem może jakiś mędrzec czy czarodziej? Nie mamy w zespole żadnej opcji wymiany zawodnika. Na naszej oficjalnej stronie po rozwiązaniu umowy z Keithem przeczytałem, i to jest pierwsza oficjalna informacja z klubu w tej kwestii, że nie będziemy brać żadnego zawodnika i to nadal jest bardzo normalne - żalił się serbski trener, ponownie zmieniając temat.

Trener Bogicević ma za złe, że nie może zatrudnić żadnego koszykarza w miejsce Clantona, akcentując, że w lidze wzmacniają się, czy też wymieniają graczy w przypadku pomyłki transferowej, nawet kluby z niższej półki niż Anwilem. Jednakże może mieć za złe jedynie losowi. Inne kluby TBL znają bowiem swoją przyszłość i jednocześnie w żadnym z nich nie ma sytuacji, w której spogląda się na horyzont oddalony maksymalnie od kilka tygodni. Włocławski klub nie ma środków, by zatrudnić kolejnego gracza, a jedyne możliwe wyjście w danej sytuacji jest takie, by rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron z jednym z droższych zawodników, np. z rozczarowującym przez cały sezon Dusanem Katniciem, a w jego miejsce sprowadzić dwóch o wiele tańszych graczy na pozycje playmakera i centra. Niestety, również w tej sytuacji są przeszkody: rynek jest mocno przebrany, gwarancji jakości nie ma żadnej, a dodatkowo wolne środki uzyskane z hipotetycznego rozwiązania umowy musiałyby zostać pomniejszone o licencje dla graczy. W obecnym przypadku to o kilkadziesiąt tysięcy złotych za dużo. I o kilka miesięcy za późno, ale to przecież szkoleniowiec decyduje o personaliach drużyny... - Ja muszę powiedzieć, że czuję się bardzo niekomfortowo, że ludzie obok klubu i z klubu wyzywają moich zawodników i stosują komplementy negatywne (cytat dosłowny), a moi zawodnicy nie mają ani chwili odpoczynku i nigdy nie mogą zagrać słabego meczu. Bo gdy zagrają, od razu jest presja i dumanie. Na razie jest super, to co osiągnęliśmy, czyli to, że jesteśmy w pierwszej czwórce pucharu - zakończył Bogicević i z tym argumentem akurat nie można się nie zgodzić. Biorąc pod uwagę ilość zawirowań w Hali Mistrzów w tym sezonie, ilość zawirowań związanych z kontuzjami czy sprawami finansowymi, ilość zawirowań, którymi można by obdzielić przynajmniej kilka klubów ligi, bilans 10-7, czwarte miejsce w lidze i awans do Final Four Intermarche Basketu Cup, to wszystko należy uznać za sukces.

[urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Piotr Pamuła: Ręka trochę drżała, ale w dobrym kierunku  [/urlz]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×