Od początku sezonu Stelmet Zielona Góra przegrał tylko dwa mecze ligowe. Gracze Mihailo Uvalina nie mieli problemów również w Tarnobrzegu, gdzie wysoko pokonali zespół Dariusza Szczubiała. Goście zrewanżowali się tym samym ekipie z Podkarpacia za sensacyjną porażkę w rozgrywkach Pucharu Polski. - Zależało nam, by wyciągnąć wnioski. Porozmawialiśmy w szatni o tym, co zdarzyło się w poprzednim meczu w Tarnobrzegu. Chcieliśmy to wyrzucić z głowy. Bardzo zależało nam, by drużynie Jeziora pokazać, że potrafimy z nimi wygrać, i to wygrać nie paroma punktami a wysoko i pewnie. Cieszymy się, że to się udało - mówi Mantas Cesnauskis.
W poczynaniach gości było widać dużą energię. Stelmet zagrał znacznie lepiej niż kilkanaście dni temu i nie pozostawił Jeziorowcom złudzeń. Tarnobrzeżanie dobrze zagrali tylko po przerwie, gdy losy meczu były już praktycznie przesądzone. - Wyszliśmy bardzo skoncentrowani. Chcieliśmy już od pierwszej minuty ułożyć sobie ten mecz. Niestety w trzeciej kwarcie straciliśmy trochę kontrolę, ale zdołaliśmy sobie z tym szybko poradzić i wszystko było już w najlepszym porządku - przyznaje Litwin.
Uśpieni aż 23 punktowym prowadzeniem goście, bardzo słabo zaczęli drugą połowę. Stabill Jezioro Tarnobrzeg zaczęło grać agresywniej, co szybko odbiło się na wyniku. Dość szybko Stelmet stracił ponad połowę przewagi. Było to jednak wszystko, na co tego dnia było stać podopiecznych trenera Szczubiała. - To oczywiście na własne życzenie. Popełniliśmy parę strat, rywale trafili parę rzutów. Grali u siebie, a to pobudziło publiczność, która zaczęła bardziej dopingować. To tak zawsze na wyjeździe wygląda, więc trzeba być ostrożnym - stwierdza Cesnauskis.
Nie bez znaczenia dla gości był fakt, że do gry wrócili Kamil Chanas i Przemysław Zamojski. W pucharowym starciu ich zabrakło i odbiło się to na jakości gry Stelmetu. - Tak, to oczywiście nam pomogło. Ta rotacja jest już szeroka i dobrze się czujemy, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni - kończy gracz Stelmetu.