Radomianie do niedzielnego meczu przystępowali bez większej presji, o czym na naszych łamach mówił trener Wojciech Kamiński. - Mecz z AZS-em nie jest dla nas spotkaniem o "szóstkę". Nawet porażka nie przekreśla naszych szans - podkreślał opiekun Rosy Radom.
I tę dużą swobodę w grze można było zobaczyć już od pierwszych minut spotkania. Seryjnie za trzy trafiał Łukasz Majewski, z kolei pod koszem nie do zatrzymania był Kirk Archibeque. Akademicy byli rozkojarzeni, mało uważni, a na dodatek nie potrafili przeciwstawić się dobrze grającej Rosie, która po pierwszej kwarcie prowadziła już 27:18.
- Bardzo dobrze weszliśmy w ten mecz. Rozszerzyliśmy obronę rywali - trafiając kilka razy za trzy. Zrobiło się sporo miejsca pod koszem. Później było nam łatwiej zdobywać punkty z tej strefy - podkreśla Kamil Łączyński, gracz Rosy Radom, który zauważa, że w drużynie z Koszalina było nieco zamieszania z racji tego, że do zespołu dołączył Krzysztof Szubarga.
- Było widać, że w pewnych momentach zespół z Koszalina był nieco zagubiony. Trenerzy nie mieli przecież za dużo czasu, żeby wkomponować Krzyśka do drużyny - zaznacza rozgrywający Rosy Radom.
Dzięki tej wygranej gracze Wojciecha Kamińskiego zagrają w pierwszej "szóstce" - co jednocześnie powoduje, że zrealizowali cel na ten sezon. - Naszym celem była "ósemka", ale gra w "szóstkach" powoduje, że zrealizowaliśmy swój cel, a może nawet swoje marzenia. Wiem, że wielu chłopaków już wcześniej miało sporo sukcesów na swoim koncie, ale w tym zestawieniu spotkaliśmy się po raz pierwszy i dlatego cieszymy się bardzo, że udało się nam zrealizować te cele. Jest jeszcze jednak dużo meczów i na pewno nie składamy broni. Jest szansa, że gdzieś tam wyżej się jeszcze ulokujemy - ocenia Łączyński.