Ambitnie, ale bez sukcesu - relacja z meczu Nadieżda Orenburg - Wisła Can Pack Kraków

Biała Gwiazda robiła co mogła, lecz nie sprostała faworyzowanym Rosjankom w pierwszym meczu fazy play off Euroligi kobiet. Pod koniec odrobiła dużą część strat, tylko że zabrakło czasu.

Spotkanie to było bardzo istotne ze względu na formułę rywalizacji. Teraz bowiem przeciwniczkom potrzeba zaledwie jednej wygranej, by kosztem podopiecznych Stefana Svitka znaleźć się w turnieju FinalEight.

Wydarzenia dość szybko przybrały negatywny bieg dla przyjezdnych. DeWanna Bonner i Glory Johnson przeprowadziły parę składnych akcji, które dały prowadzenie faworytkom publiczności. W polskim teamie mocno zawodziła skuteczność. Przez całą pierwszą kwartę oddał zaledwie trzy celne "strzały". Tak nie da się wskórać czegokolwiek jeżeli naprzeciwko stoi drużyna zaliczana do europejskiej czołówki.

Dobry start pozwolił Nadieżdzie dyktować warunki gry. Ona też fakt faktem miewała problemy z ambitną obroną wiślaczek, jednak znacznie częściej notowała udane zagrania. Uaktywniły się Marina Kuzina oraz Zoi Dimitrakou idealnie uzupełniając wspomniane wcześniej koleżanki. Przed pojedynkiem wiele mówiono na temat szerokiej kadry ekipy z Orenburga i podczas gry łatwo dało się zauważyć u niej większą uniwersalność.

Krakowianki ambitnie goniły wynik, lecz ostatecznie zabrakło im czterech punktów by doprowadzić do dogrywki
Krakowianki ambitnie goniły wynik, lecz ostatecznie zabrakło im czterech punktów by doprowadzić do dogrywki

Krakowianki próbowały poprawić swoje położenie za sprawą Allie Quigley oraz Jantel Lavender, tyle że dwóm zawodniczkom ciężko odwrócić losy konfrontacji. Chwilami tylko wspierała je Zane Tamane. Wynik 30:18 jaki brzmiał po dwóch "ćwiartkach" nie powinien więc dziwić.

Zmiana stron nie przyniosła kolosalnych zmian. Pierwotnie wśród gości zapanowały ciut lepsze nastroje, gdy dzięki m in. Danielle McCray straty zmniejszono do siedmiu "oczek".

Podopieczne George'a Dikeoulakosa zareagowały błyskawicznie. Uczyniła to konkretnie Anna Cruz. Hiszpanka wyróżniała się dużą aktywnością, co przyniosło efekty. Miejscowe znów odskoczyły i konsekwentnie realizowały swoje założenia.

Zespół spod Wawelu musiał zareagować, gdyż czas uciekał. Przebudzenie, a raczej prawdziwe powstanie przyszło w decydującej batalii. Wicemistrzynie Polski postawiły całość na jedną kartę. Zupełnie zaskoczyły oponenta i dystans dzielący oba kolektywy malał. Wisła tym razem bez problemów wykonywała rzuty osobiste. W ten sposób uzyskała łącznie 15 punktów, czyli ponad trzydzieści procent ogólnego dorobku. Ze wszystkich sił harowała wspominana Quigley. Węgierka już któryś raz została najlepszą koszykarką małopolskiego klubu. Trzy "grosze" dorzuciła Justyna Żurowska.

Niemniej finalnie trochę zabrakło by triumfować. Rewanż odbędzie się w najbliższy piątek.

Nadieżda Orenburg - Wisła Can Pack Kraków 52:48 (13:6, 17:12, 17:13, 5:17)
Nadieżda:

Dimitrakou 13, Cruz 10, Kuzina 9, Johnson 9, Bonner 4, Anoikina 4, Zhedik 3.

Wisła Can Pack:
Quigley 17, Lavender 10, McCray 6, Żurowska 5, Tamane 4, Szott Hejmej 4, Jujka 2.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: