Rosa minimalnie przegrała z Treflem w spotkaniu dwudziestej kolejki Tauron Basket Ligi. Gospodarzom zabrakło naprawdę bardzo niewiele, aby pokonać bardziej utytułowanego rywala. W sobotnim starciu radomianie zaprezentowali się o niebo lepiej niż w pierwszym pojedynku obu ekip, rozegranym w Trójmieście. Wówczas podopieczni Wojciecha Kamińskiego ponieśli klęskę 75:102.
Początkowe fragmenty rewanżowej konfrontacji nie układały się po myśli gospodarzy. - Zaczęliśmy ten mecz za miękko w obronie. O ile w ataku spisywaliśmy się dobrze, a momentami bardzo dobrze, o tyle na za dużo pozwoliliśmy rywalom w pierwszej kwarcie - zwrócił uwagę trener ekipy z Mazowsza. - Jak już się rozpędzili, to było ich ciężko zatrzymać - przyznał.
Triumfem w Koszalinie Rosa zapewniła sobie miejsce w pierwszej "szóstce" tabeli. Mogła więc "na luzie" podejść do potyczki z sopocianami. - Był to bardzo ważny dla nas mecz, ale gdzieś tam w głowie siedziało to, że nie jest to mecz decydujący o "szóstce". We wszystkich, w mojej też, nie ukrywam tego. Broń Boże nie obwiniam zawodników - powiedział szkoleniowiec.
Pomimo porażki, opiekun mógł być w miarę zadowolony z postawy podopiecznych. - Jesteśmy w stanie nawiązać walkę z czołowymi zespołami, brakuje nam niedużo, ale mimo wszystko przegraliśmy, więc jeszcze sporo pracy przed nami. Gratulacje dla drużyny za pościg, za dobry mecz - kontynuował.
Już w środę radomian czeka kolejne spotkanie, kończące rundę zasadniczą. Do hali MOSiR-u zawita Anwil Włocławek. - Musimy o tej porażce jak najszybciej zapomnieć i walczyć o następne zwycięstwo - podkreślił "Kamyk".